I'm back! This time, I wasn’t present on the blog because of a trip and, in part, because of recovering after it. I really hope that this time I will be able to post fairly regularly, even if it's just a few sentences at a time. Autumn has arrived, and with it the start of the school year, and even though I am not a student anymore, I like to treat this time as a new beginning. However, before we fully enter the autumn season, in today's post, I will go back to the last moments of summer and my trip to the USA.
Wróciłam! Tym razem moja przerwa była spowodowana wyjazdem i po części regeneracją po wyjeździe. Nie ukrywam, że mam ogromną nadzieję, że uda mi się publikować w miarę regularnie, nawet jeśli mają być to wpisy kilkuzdaniowe. Przyszła jesień, a wraz z nią zaczął się rok szkolny i mimo że już od dawna nie chodzę to szkoły, to lubię traktować ten czas jako nowy początek. Jednak zanim na dobre wejdziemy w jesienną aurę, w dzisiejszym poście wrócę na chwilę do ostatnich momentów lata i mojej podróży do USA.
At the beginning of September, I went to the West Coast of the United States for two weeks. I won't hide the fact that this wasn’t the biggest trip of my dreams, and the States themselves have never greatly attracted me, but as the opportunity to go came up, I figured, why not?
Na początku września wyjechałam na dwa tygodnie na zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Nie będę ukrywać, że nie była to podróż moich marzeń, a same Stany nigdy mnie wielce nie pociągały, jednak jako że nadarzyła się okazja pojechania, to stwierdziłam, że dlaczego nie.
We decided to do a road trip, and we visited five cities and four national parks - in chronological order, we went to San Francisco, Yosemite, Death Valley, Las Vegas, Zion, Lake Havasu City, Joshua Tree, San Diego, and Los Angeles. My favorite place throughout the trip remained Yosemite Park with its huge rocky mountains that looked like someone had sliced them with a knife and placed them side by side. Check out my Instagram to see more photos of this trip :).
Nasza podróż była objazdówką po pięciu miastach i czterech parkach narodowych – w kolejności chronologicznej zwiedziliśmy San Francisco, Yosemite, Death Valley, Las Vegas, Zion, Lake Havasu City, Joshua Tree, San Diego, Los Angeles. Moim faworytem przez całą podróż pozostawał park Yosemite z ogromnymi skalistymi górami, które wyglądały jakby ktoś je pokroił nożem i postawił obok siebie. Polecam zaglądać na mojego Instagrama, tam pojawi się więcej zdjęć :).
My overall impression of the trip is that everything there is huge - the distances you have to travel between point A and point B, the black coffee at the fast food by the roadside, the groceries packed in lbs sachets, the cars, the roads and so on... not to mention the prices, which at checkout were always bigger than the label on the rack was saying, because the prices in US are shown without taxes.
Moje ogólne wrażenie po tej podróży jest takie, że wszystko jest tam ogromne – dystanse, które trzeba pokonać między punktem A a punktem B, czarna kawa w fastfoodzie przy drodze, produkty spożywcze zapakowane w kilkukilogramowe siaty, samochody, drogi i tak dalej… nie wspominając o cenach, które przy kasie zawsze były większe niż na etykiecie na regale, bo ceny są pokazywane bez podatków.
Food in the States deserves a separate paragraph - in two weeks, I had two moments when I ate something really delicious in a restaurant, without counting in all those moments when we cooked for ourselves in the hotel kitchen. Apart from that, everything I ate was more or less ok, in a word, edible. After two weeks, I was counting the days to return so I could eat some fresh veggies or meals that were not over-salted or too sweet.
Jedzenie w Stanach zasługuje na osobny akapit – w ciągu dwóch tygodni miałam dwa momenty, w których jadłam coś naprawdę pysznego w restauracji, nie wliczając w to tych posiłków, które gotowaliśmy sami. Poza tymi sytuacjami wszystko co jadłam było plus minus okej, jednym słowem ujmując – zjadliwe. Po dwóch tygodniach z utęsknieniem czekałam na powrót, żeby móc zjeść jakieś świeże warzywa czy posiłki, które nie były przesolone albo za słodkie.
The whole trip was full of mixed feelings – on the one hand, I was impressed with what I was seeing, the landscapes were breathtaking! On the other hand, I knew what was going on in the country, how it functioned, and what laws it applied. Not gonna lie, the US isn’t a dream place to live for me. I came to the conclusion that I can check the US on my travel list, and although there are many more national parks to visit, for the time being, I have no need to go there again.
Cała podróż wywołała we mnie mieszane uczucia – z jednej strony byłam zachwycona tym co widzę, z drugiej wiedziałam co się dzieje w tym kraju, jak on funkcjonuje i jakie stosuje prawa. Doszłam do wniosku, że uznaję to destynację za odhaczoną i mimo, że jest tam jeszcze wiele innych parków narodowych do zwiedzenia, to póki co nie mam żadnej potrzeby pojechania tam znowu.
And what about you? Have you been to the US? What are your impressions? I'm curious what surprised, shocked, or delighted you! And if you haven't been, do you plan to? Let me know in the comments down below ;).
A wy byliście w Stanach? Jakie są wasze wrażenia? Jestem ciekawa, co was zaskoczyło, zszokowało albo zachwyciło! A jeśli nie byliście, to czy planujecie? Koniecznie dajcie znać w komentarzu ;).
with love
Basia
Post a Comment