Saturday, November 27, 2021

Feeling like home


When the last time I was going to France, I noticed that neither buying tickets nor the trip wasn’t that exciting as it had been before. I mean, I enjoyed it of course but I felt like it was already a daily bread for me. And I had a thought in my mind that I was going back home.

W trakcie ostatniej podróży do Francji zauważyłam, że zarówno kupowanie biletów, jak i sama podróż samolotem nie są już tak ekscytujące, jak to było wcześniej. Nie mówię, że się nie cieszyłam – bardziej czułam się tak, jakby to był już chleb powszedni. I przez głowę przemknęła mi jeszcze jedna myśl – że wracam do domu.
 
There are two places in which I feel like home – France and Poland. When it comes to Poland, it’s my home country so this feeling comes naturally because I live here. France is different. There is something that attracts me and I’m talking about my French boyfriend, but about something unsubstantial that you can’t express by words.

Aktualnie istnieją dwa miejsca, w których czuję się jak w domu – Polska i Francja. W Polsce mieszkam na co dzień, więc to uczucie przychodzi naturalnie, bo tutaj po prostu żyję. Z Francją póki co jest inaczej. Jest w niej coś, co mnie przyciąga – i to nie tylko mój chłopak, który jest Francuzem – ale też coś nienamacalnego, co trudno wyrazić słowami.




This feeling like home doesn’t need to be connected with our family home. It can be about the place in general. For me, my home is the city I live in, but there’s no physical house, I mean a building in which I would feel like home. Maybe it’s because I'm renting a flat so I feel subconsciously that it’s not my home. Or maybe it’s because the term home as a real house is no more important for me, that is more about the place where this feeling comes from.

To uczucie, że jest się w domu, wcale nie musi dotyczyć naszego domu rodzinnego. Może dotyczyć jakiegoś miejsca ogółem. Dla mnie, na przykład, domem jest miasto, w którym żyję, ale nie ma tutaj fizycznie budynku, w którym czułabym się jak w domu. Może to dlatego, że wynajmuję mieszkanie, więc siłą rzeczy czuję podświadomie, że to nie jest mój dom. A może dlatego, że pojęcie domu jako budynku już przestało mieć dla mnie znaczenie – teraz liczy się sama przestrzeń, w której to uczucie się pojawia.
 
At the beginning it was a little bit frustrating and irritating that there’s no place where I feel like home and I felt pressed to really choose a place where I want to live. Then, one of my favorite Polish creators, Karolina Sobanska, shared a post on Instagram about this feeling like home and that she didn’t have a real home either. She wrote that his frustration and irritation pushed her to find a place where she would stay forever and have a home, but she didn’t want to do it. And she added at the end that she got rid of those feelings in a moment when she realized that her home would always be where she would want it, no matter if it would be a place where she would stay for three weeks or three months. This post was the thing I needed.
 
Na początku trochę przeszkadzał mi fakt, że nie mam nigdzie zapuszczonych korzeni i sama nie wiem, gdzie mnie wywieje. Któregoś dnia jedna z moich ulubionych twórczyń, Karolina Sobańska, opublikowała na Instagramie post o tym, że ona też nie wie, gdzie ma swój dom. Napisała, że frustracja i irytacja z tym związane zmuszały ją do znalezienia miejsca, w którym osiądzie i zostanie na zawsze, ale ona sama tego nie chciała. I dodała na końcu, że uwolniła się od tych emocji w momencie, gdy uświadomiła sobie, że dom będzie tam, gdzie ona będzie tego chciała, niezależnie od tego, czy fizyczny budynek nazwany domem będzie jej, czy ona go tylko wynajmie na jakiś czas. To była bardzo pomocna refleksja.
 


I still don't know where my home is, but I know that my home is wherever I’ll be. Without any pressure that there’s only one home and it has to be my family home. I still have time to figure it out so for now I’m just enjoying the fact I can travel with my home inside of me.

Nadal nie wiem, gdzie zostanę, a skąd wyjadę – ale wiem, że tam, gdzie będę, tam może być mój dom. Bez presji, że dom jest jeden i jest nim mój dom rodzinny. Mam jeszcze dużo czasu na szukanie i znalezienie odpowiedzi, a póki co korzystam z faktu, że mogę podróżować z domem w sobie.

with love
Basia

Saturday, November 20, 2021

Surrounded by amazing people



This grey month can be melancholic and nostalgic and its energy has grieved me a little bit recently. The thing that rescues me during such days is a talk with a person who is close to me. Last Wednesday I invited my best friend for breakfast and we spent a very good time together! We talked for four hours but it felt like twenty minutes. This meeting made me feel grateful for people I have in my life.

Szary listopad bywa dołujący i nie ukrywam, że jego energia zakorzeniła się w mojej codzienności w ostatnim czasie. Ratunkiem na takie dni jest dla mnie rozmowa, a spotkanie z bliską osobą jest wręcz na wagę złota. W ostatnią środę zaprosiłam moją przyjaciółkę na śniadanie. Rozmawiałyśmy chyba przez ponad cztery godziny i uświadomiłam sobie wtedy jakie mam szczęście do spotykanych ludzi.

We can hear a lot of times that it’s important to be surrounded by people who have a good influence on us and even though it’s a well-known life truth it’s still necessary to talk about it. Maybe you already had a situation in which you felt so nice with a person who you just met , like if you had known each other for ages. Or the inverse, there is something you don’t really like in the person you just met but you can’t explain that feeling. Everybody has their own energy and either we match together or not at all. There’s no sense in creating something by force.

Wiele się mówi o tym, żeby otaczać się osobami, które mają na Was pozytywny wpływ i nawet jeśli brzmi to jak często słyszany frazes to jest w tym wiele prawdy. Może nie raz mieliście taką sytuację, w której nowo poznana osoba wydawała Wam się przyjacielem od kilku dobrych lat. Albo wręcz odwrotnie, że coś Wam nie pasuje w danej osobie, ale nie da się tego określić konkretnym słowem. Każdy z nas posiada jakąś energię i ona albo rezonuje z energią drugiej osoby albo nie. I z tymi, z którymi nie rezonuje, czasami warto odpuścić jakąkolwiek relację niż tworzyć coś na siłę.



Our mood depends mostly on us but people around us can have an influence too. Their energy can build or destroy. If it destroys then we need to ask ourselves how this relationship looks like. Sometimes it’s better to leave a relationship before it starts to be toxic and unhealthy. When you’re surrounded by amazing people who never let you down, support us and encourage us to be better people, it’s a life changer.

Nasze samopoczucie zależy głównie od nas, ale mimo wszystko otaczający nas ludzie też mają na nie wpływ. Ich energia może budować albo burzyć. Jeśli burzy to może warto zadać sobie pytanie, czy ta relacja jest dla nas dobra, czy jest toksyczna. Otaczanie się osobami, które dają nam wsparcie, podnoszą na duchu, cieszą się naszym szczęściem i dodają odwagi ma czasem zbawienne skutki, naprawdę!

To be honest I’m very lucky with people who I have met in my life. Lots of relationships started in primary school or middle school and they still exist till today. Every time I realize how long I know those people, I’m shocked. After this Wednesday meeting with my best friend I smiled for the rest of the day. This happens when you spend time with a person who is like a sunbeam on your cloudy day and whose energy is a positivity booster.

Nie ukrywam, że mam ogromne szczęście do osób, które spotykam w życiu. Wiele relacji zaczęło się w czasach podstawówki czy gimnazjum i trwa praktycznie do dzisiaj, i za każdym razem, gdy uświadamiam sobie ile one trwają to otwieram oczy z wrażenia. Po środowym spotkaniu z przyjaciółką uśmiech nie schodził mi z twarzy do końca dnia. Tak to jest, jak spędzacie czas z osobą, która jest jak promyk słońca i której energia jest niczym zastrzyk pozytywności.



Is there a recipe for such a relationship? Well I don’t know the answer but based on my experience I can say that they are created by themselves when we care about them. I also noticed that when we express gratitude and appreciation for those relationships, it makes it even closer. IT gives this feeling of being important to each other.

Czy istnieje przepis na taką relację? Trudno stwierdzić. Na bazie własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że one praktycznie same się tworzą, gdy o nie dbamy. Zauważyłam też, że wyrażanie wdzięczności za obecność bliskiej osoby w naszym życiu jeszcze bardziej zacieśnia więzi. Tworzy takie poczucie, że jesteśmy dla siebie ważni.


What about making the rest of November a time to be grateful for relationships? Or whatever you want to feel grateful for. Maybe it will light up this grey month and will add a pinch of sunshine to our days :)

Może potraktujmy listopad jako miesiąc wdzięczności za te wyjątkowe relacje? Może to pozwoli nam rozświetlić ten szary miesiąc i doda trochę słońca do codzienności :)

with love
Basia

Saturday, November 13, 2021

You don't have to do anything, you can do everything


Setting borders is still a big deal for me. Sometimes I say yes for things that actually I don’t have time to do but I always say that I’ll manage. Of course I’m trying to let go and have time to rest, but it’s not the moment, when I can say I can do it every time I need it. Both topics, letting go and relaxing, have been already mentioned here on the blog but I’m still in the process of changing my way of thinking so I can say no to things that are too much for me.

Stawianie granic nie przychodzi mi z łatwością. Czasami zgadzam się na rzeczy, na które niekoniecznie mam czas i siły, ale powtarzam, że dam sobie z nimi radę. Oczywiście staram się odpuszczać, ale to nie jest jeszcze ten moment, kiedy mogłabym powiedzieć, że umiem to robić i daję sobie czas na odpoczynek. Obydwa te tematy poruszyłam już na blogu chyba z rok temu – zarówno kwestię odpoczynku, jak i odpuszczania i dawania sobie przestrzeni. Jednak uczenie się tych dwóch rzeczy to długi proces, przynajmniej dla mnie.

This process is long and it needs some effort to be involved. Everything that needs effort to be changed isn’t very easy. It’s not like that we can click on a button and that’s it, change is done. It really needs time and so it forces us to be patient. Sometimes I ask myself if I am that brave to take on so many things and projects on me or if I’m too ambitious since after some time I cry and have no energy to do other things. On the one hand I know those bad days are not every day and after all I can see I managed but on the other hand is it worth it to do it and be always tired and have no time for myself? I don’t know the answer yet.

Ten proces jest trudny, bo wymaga energii do wprowadzenia zmiany – nie działa jak przełącznik, który wystarczy przestawić, żeby stać się nową osobą z nowymi zasadami. Dlatego potrzeba na to czasu, a to wymaga również cierpliwości. Czasami zadaję sobie pytanie, czy to przejaw odwagi, że biorę tyle rzeczy na siebie, czy może przejaw nadmiaru ambicji, skoro później mam momenty słabości i płaczę ze zmęczenia. Z jednej strony dzieje się tak tylko w niektóre dni – potem jest lepiej i widzę, że daję radę. Ale z drugiej strony, czy doprowadzenie do płaczu nie jest oznaką, że jest tego wszystkiego za dużo? Przyznaję, że nie znam jeszcze odpowiedzi.

I’ve noticed that when I work and I’m very focused on that I try to finish everything very fast and so there’s a sentence in my mind “I must do this… I must do that”. Must I? Exactly. We always repeat this word but it puts us in a stressing mode because if we must then we can’t stop. Once I talked with my sis and when I was telling her that I must have done this and that but I was tired, she asked me “You must? But you don't have to you can do it but you don't have to”. This change, I mean saying "can” instead of 'must” changes a lot.

Zauważyłam, że czasami, gdy jestem w ferworze pracy i staram się szybko odhaczać kolejne zadania, w mojej głowie notorycznie pojawia się zdanie „muszę jeszcze to… muszę jeszcze tamto”. Muszę? No właśnie. Sami często powtarzamy sobie to słowo, a ono wprowadza nas w stan stresowy, bo skoro „musimy” coś zrobić, to nie możemy odpuścić. Kiedyś, rozmawiając z moją siostrą, powiedziałam jej, że muszę zrobić tyle rzeczy, a jestem już zmęczona – wtedy ona spojrzała na mnie i zapytała „A musisz? Przecież nic nie musisz. Ty możesz to zrobić, ale nie musisz”. Zamiana słowa „musisz” na „możesz” robi ogromną różnicę.

I don't have to do anything and I can do everything. I try to repeat this sentence when I feel overwhelmed. I can stop taking on new projects, I can say no to meetings, I can stay at home and do nothing. I must do nothing. Of course it’s still new and fresh in my mind so I’m not a pro yet in this new philosophy but repeating this every day makes a difference. Keep this in mind, you don't have to do anything and you can do everything.

Nic nie muszę, mogę wszystko. Staram się to sobie powtarzać, gdy czuję się przytłoczona. Mogę odpuścić jakieś projekty, spotkania, mogę leżeć i nic nie robić, mogę odpoczywać po pracy. Nic nie muszę. Owszem, przyswajanie nowej filozofii życia wymaga czasu i cierpliwości, ale powtarzanie sobie tego zdania każdego dnia, czy po prostu za każdym razem, kiedy tego potrzeba, potrafi zdziałać cuda. Nic nie musimy, możemy wszystko.

with love
Basia
© Primineers. Design by FCD.