erasmus

Saturday, December 4, 2021

Oh, that’s a funny story



After my last travelling adventures I realized that almost all of my trips were crazy. I mean almost every single time there was something that went wrong. Seriously. And even though at that moment I felt upset, stressed and I cried, now I’m laughing about all those adventures. Well, most of my trips are very funny and I decided to share them with you. Maybe some of you already know them but still, they are a very good and funny content to share. Grab your cup of coffee or tea and sit on your coach, let’s begin!

Po moich ostatnich przygodach podróżniczych doszłam do wniosku, że większość moich podróży można by podsumować hasłem „na przypale albo wcale”. Mówię poważnie. I mimo że w danych momentach nigdy nie jest mi do śmiechu – najczęściej płaczę albo mam żołądek ściśnięty ze stresu – to po czasie potrafię się z tego śmiać. Stwierdziłam, że część moich przygód jest całkiem zabawna i postanowiłam się nimi podzielić – może Was też rozbawią. Prawdopodobnie niektórzy z Was kojarzą te historie, bo opowiadałam je już wcześniej, ale nigdy nie pisałam o nich tutaj, więc pomyślałam, że to będzie idealny moment. Zaparzcie sobie duży kubek herbaty albo kawy i rozsiądźcie się na kanapie, to będzie ciekawa opowieść.



Amsterdam – Brussels, never by Flixbus again.

When I was on Erasmus, Tine, Yiseul and I, we decided to enjoy our free week and go on a trip to Brussels and Amsterdam. It was literally amazing all the time. Until the day of going back. Everything began with my coffee to go for which I waited too long. It was too long, so we didn't have enough time to go to the bus station. The tram we were supposed to take was too late for us so we took a taxi. You know that in Amsterdam there are many rivers and bridges. Guess what, all the bridges were open because there were small boats which had to pass through the river… and all the lights were red! Ugh, it’s always like this when you're in a hurry. Finally we got to the bus station. I ran to the information point to ask about our bus. Luckily it was also late so we could take it and go to Brussels. But, with the bus being late, we were also late for another bus, to Lille. When we came to Brussels we were already upset, but it’s not the end of the story. Tina’s luggage was missing… It was 10PM, it rained, it was cold, we were standing at the bus station having no idea what to do or where to do. I started crying and asking where is this camera from the reality show and if this episode can be finished already. In the end, everything turned out good. We found Tina's luggage and we found a room in the hotel for one night. After this adventure we said to ourselves that we would never take Flixbus again. Every single time when I tell this story I can feel this suspense and this moment of culmination when everyone of us was saying “e n o u g h”.

Amsterdam – Bruksela, nigdy więcej Flixbusem.

Kiedy byłam na Erasmusie, razem z Tiną i Yiseul postanowiłyśmy wykorzystać tydzień wolnego na podróżowanie, więc pojechałyśmy do Brukseli i Amsterdamu. Cały wyjazd był cudowny, z wyjątkiem dnia powrotu. Zaczęło się od mojej kawy, którą wzięłam na wynos, a na którą czekałam dziesięć minut. Dziesięć minut za długo, co spowodowało nasz późniejszy wyścig z czasem. Do autobusu powrotnego zostało nam pół godziny, a my byłyśmy w centrum miasta. Tramwaj, który miał nas zawieść na stację nie przyjechał. Finalnie pojechałyśmy taksówką, zatrzymując się na każdych światłach, i jeszcze przed mostem zwodzonym, który oczywiście był zamknięty. Mały stateczek przepływał tak wolno, że pomyślałam, że człowiek szybciej by to przepłynął wpław. Przyjechałyśmy na stację pięć minut po czasie. Wysiadłam z taksówki i pobiegłam do informacji dowiedzieć się, czy nasz autobus już odjechał – nie odjechał, miał opóźnienie. Tyle że to opóźnienie tak bardzo się wydłużyło, że spóźniłyśmy się na ostatni autobus z Brukseli do Lille. Zrezygnowane wysiadłyśmy na stacji, Tina poszła po swoją walizkę i wtedy okazało się, że ktoś zabrał jej walizkę zamiast swojej. Stałyśmy we trzy na stacji w Brukseli, o 22:00 w nocy, bez walizki, bez noclegu, bez planu. Zaczęłam płakać i pytać, gdzie jest kamera z reality show i czy to może się już skończyć, bo mam dość i chcę wrócić do domu. Ostatecznie znalazła się osoba, która zabrała walizkę Tiny, i przyjechała na stację ją oddać. Trafiłyśmy do niedrogiego hotelu, w którym został ostatni wolny pokój dla trzech osób. Po wszystkim powiedziałyśmy sobie, że już nigdy więcej nie pojedziemy Flixbusem w podróż. Zawsze, kiedy to opowiadam, czuję narastające napięcie i moment kulminacyjny, kiedy każda z nas miała już zwyczajnie dość.

Ladies and gentlemen, we’re landing in Wroclaw.

Christmas 2019. I was going back home to Poland while listening to I'm driving home for Christmas singing flying instead of driving as I was in the plane. The flight was at 9AM so I had to be at the airport at 7AM and so I had to leave Paris at 5AM30… Well, this day started very early. I already had problems at the airport because my luggage was too heavy. Oupsi… do I still have a place to put those things? Luckily I managed to put them in my cabin luggage. Before we started, the pilot had said that the weather was amazing so the flight should have proceeded without any problems. Okay, but then it turned out that the weather wasn’t good enough. Fifteen minutes before we landed, the pilot had said that we would be in Poznan in fifteen minutes. And after a minute he said „well, I’m very sorry, but there’s a huge fog in Poznan so we can’t land there. We’ll land in Wroclaw”…. Wait, what?! How? How can I tell it to my mum if we’re still in the air? I tried to cheat and switched on my phone but it didn’t work so I called my mum after landing. Hi mum, I’ve just landed, no not in Poznan, in Wroclaw, yeah I know… And now what? Go by train? By bus? Luckily they organized a transfer from Wroclaw to Poznan so I could finally go back home, safely.

Proszę Państwa, jednak wylądujemy we Wrocławiu.

Święta 2019. Leciałam z Francji do domu, słuchając I’m driving home for Christmas i zamieniając driving na flying, jako że byłam w samolocie. Lot był o 9:00, więc na lotnisku musiałam być o 7:00 i wyjeżdżałam z Paryża o 5:30. Generalnie ten dzień zaczął się bardzo wcześnie. Już na lotnisku wystąpił mały problem, bo moja walizka ważyła za dużo. Ups… I gdzie miałam to wszystko pomieścić? Poupychałam rzeczy do bagaży podręcznych, które ledwo się domknęły, ale dobra, udało się. Przed wylotem pilot powiedział, że jest ładna pogoda, więc na pewno dolecimy bez problemu. No cóż, jak się później okazało, pogoda nie była wystarczająco dobra. Zostało piętnaście minut do lądowania, pilot ogłosił, że zaraz wylądujemy w Poznaniu. Chwilę później odezwał się znowu: „Proszę Państwa, jednak nie możemy wylądować w Poznaniu, jest zbyt duża mgła, wylądujemy we Wrocławiu”… Chwila, co? We Wrocławiu? Zaczęłam szybko myśleć o tym, jak to powiedzieć mamie, skoro nadal lecimy, a ona czeka na lotnisku w Poznaniu. Próbowałam oszukać system i zadzwonić z samolotu, ale się nie dało. Zadzwoniłam dopiero po wylądowaniu. Przekazałam mamie, że jestem nie w Poznaniu, a we Wrocławiu. I co teraz? Jechać na pociąg z tymi bagażami? Ostatecznie podstawili autobusy zastępcze, którymi dojechaliśmy do Poznania. Już szczęśliwie, bez żadnych przygód po drodze.



I didn’t even start a flight and they already cancelled my flight back home.

It was just after countries opened their borders and we could travel again. After three months of my flight with air companies I could finally go back to France to finish my Erasmus. I had my flight from Warsaw and when I came there I got a document to fill in. A document in which I had to write the reason I was going to France. I started to panic – how can it be possible? It shouldn’t have been like that if they had already opened the borders. I texted Vivien asking him why they had given it to me. He said that it was kinda strange because it wasn’t necessary any more as the travels were possible again. But I still had this document to fill in. And then I got a message from the air company that my flight back to Poland was cancelled… So I started to think if it still makes sense to go to France if my flight back to Poland was cancelled. And I started to panic that maybe my temperature went high and they wouldn't let me enter the plane… Oh my God, it was so stressful for me but finally I went to France and I booked another flight back to Poland. It turned out that this air company was changing the flight schedule. It was one of the most emotional travels to France I have ever had.

Jeszcze nie wyleciałam, a już odwołali mój lot powrotny.

To było zaraz po tym, kiedy otworzyli granice i mogłam wrócić do Francji po trzech miesiącach walki z odwoływanymi lotami. Leciałam z Warszawy i gdy dojechałam na lotnisko, dostałam do wypełnienia dokument, w którym musiałam podać powód mojego wylotu do Francji. Spanikowałam – przecież ten dokument nie był już wymagany, bo otworzyli granice. Napisałam do Viviena z pytaniem, co to za dokument i dlaczego mi go dali. Odpowiedział mi, że to dziwne, bo przecież po otwarciu granic podróż do Francji nie wymagała konkretnego powodu. No ale dostałam ten dokument. I w tym samym momencie dostałam też powiadomienie, że mój lot powrotny został odwołany. Zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle wsiadać do samolotu, skoro nie mam biletu powrotnego… I zaczęłam panikować, że pewnie moja temperatura wzrosła od tego całego stresu i zgłoszą mnie na kwarantannę. Ostatecznie poleciałam do Francji i następnego dnia bez problemu przebukowałam bilet powrotny. Okazało się, że tamta linia lotnicza zmieniała akurat siatkę połączeń i dlatego odwołali mój lot. Jeszcze nigdy nie miałam tak emocjonującej podróży do Francji.



Too many means of transport is a bad idea.

The story from last weekend, cautionary. I was going to France through Belgium. From the Charleroi airport I had a bus to the Brussels Midi train station and from that place to Paris by train. So it gives three means of transport – plane, bus, train. This adventure started in Poznan because the bus I had to take to get to the airport was late so instead of the bus I took an Uber which I had to wait for because of the traffic… Luckily I was on time to get my plane. Well, we started late and we landed late so instead of landing at 5PM15 we landed at 5PM30 and I had only fifteen minutes to get my bus. I ran to the bus station, I was on time! But there was a huge lane of people waiting for the same bus in front of me. Wait, something was wrong. I showed my ticket to the bus controller and said that I had a train at 7PM13 I had to be on time to get the train. He answered that there were two other buses coming so I should manage. But then he came back again saying that there were too many people in front of me so I wouldn’t enter those buses. Wtf? Why? If I bought a ticket, I should enter the bus, am I right? Well, no. This company doesn’t put any limits for the tickets and then they try to give as many buses as it’s needed, but it’s not written on their page. Nothing to recommend, really. There was no way to be on time for the train to Paris. I already had tears in my eyes. I called Vivien and told him the whole story. At the end he came to pick me up from the airport which finally made us lose two hours which we should have gained if everything had been as it supposed to be. Advice for you – never go with this company plus never take too many means of transport.

Im więcej środków transportu, tym gorzej.

To historia z minionego weekendu, ku przestrodze. Leciałam do Francji przez Belgię. Z lotniska Charleroi musiałam dojechać autobusem na dworzec Bruxelles Midi, i stamtąd pociągiem do Paryża. To daje razem trzy środku transportu – samolot, autobus, pociąg. Przygoda zaczęła się już w Poznaniu, bo autobus na lotnisko nie przyjechał. Spanikowałam i wzięłam Ubera, na którego też musiałam chwilę poczekać przez korki… Na szczęście dojechałam na czas. Wylecieliśmy później, niż planowano, i zamiast wylądować o 17:15, wylądowaliśmy o 17:30. A o 17:45 miałam autobus. Biegłam z samolotu na przystanek, zdążyłam. Ale przede mną stała ogromna kolejka ludzi, wszyscy do tego samego autobusu. Pokazałam bilet kontrolerowi i powiedziałam, że spieszę się na pociąg do Paryża o 19:13. Pan odpowiedział mi, że jadą jeszcze dwa autobusy, więc nie powinno być problemu. Ale chwilę potem wrócił i powiedział, że jest przede mną ponad sto osób, które są pierwsze w kolejce do autobusu, więc ja już nie wsiądę. Zdenerwowałam się, przecież kupiłam bilet na konkretną godzinę, więc o tej godzinie powinnam wyjechać. Okazało się, że ten przewoźnik, którego absolutnie nie polecam, nie określa limitu na ilość biletów i potem próbuje podstawić tyle autobusów, ile się da. Nie było opcji, żebym zdążyła na pociąg do Paryża, już miałam łzy w oczach. Zadzwoniłam do Viviena i opowiedziałam mu całą historię. Ostatecznie przyjechał po mnie na lotnisko, przez co straciliśmy dwie godziny, które moglibyśmy zyskać, gdyby wszystko odbyło się zgodnie z planem. Mała rada dla Was – nie korzystajcie z tego przewoźnika i minimalizujcie ilość środków transportu.

I still have many stories to tell but this post would be too long. Not gonna lie, I laughed a lot while writing this post for you guys. After some time those adventures have become more funny than sad but I still remember what I felt in the past. What about your traveling adventures? Tell your stories, I’m very curious!

Takich opowieści mam jeszcze kilka, ale ten post zrobiłby się zbyt długi. Nie ukrywam, że uśmiałam się, opisując Wam te przygody – po czasie bardzo mnie bawią, chociaż doskonale pamiętam, jak czułam się w tamtych chwilach. A Wy macie jakieś podróżnicze historie? Koniecznie je opowiedzcie, jestem ich bardzo ciekawa!

with love
Basia

Oh, that’s a funny story

Saturday, December 4, 2021

Saturday, July 10, 2021

Having friends abroad




The story of my Erasmus was mentioned a couple of times and I already told you about the impact it had on me, how it was organized and all that stuff. I also talked about international friendships and relationships in general, and today I would like to go deeply into this topic.

Temat Erasmusa poruszałam już kilka razy i opowiadałam o tym, co mi on dał, jak wyglądał i tak dalej. Wspominałam też o międzynarodowych przyjaźniach i znajomościach, i dzisiaj zagłębię się bardziej w ten aspekt, a dokładniej opowiem o utrzymywaniu tych relacji po Erasmusie.

To be honest, I was afraid that after Erasmus was over, my friendships would be over too because of the lack of things to talk about. I was afraid that after all I wouldn’t have lots of international relationships. In the end it turned out that my fear was unnecessary, but it doesn’t mean that it is easy to keep the contact, it needs our energy and effort to exist. Is it more difficult to stay in touch with people from abroad than with people from the same country/city? I can’t answer this question, because keeping in touch is in general a thing that needs our effort and we can’t take it for granted.

Będę szczera – obawiałam się, że po powrocie z Erasmusa wszystko się rozpadnie, skończą się tematy do rozmowy i kontakt się urwie. Bałam się, że w ostatecznym rozrachunku nie będę miała zbyt wielu zagranicznych znajomych. Finalnie okazało się, że strach w ogóle nie był potrzebny, nie zmienia to jednak faktu, że utrzymanie relacji nie jest banalnie prostym zadaniem – wymaga wysiłku i włożenia w to energii. Czy jest trudniejsze niż utrzymanie relacji z osobami z tego samego kraju, miasta, okolicy? Tego nie umiem stwierdzić, bo ogółem utrzymanie relacji nie jest rzeczą, która dzieje się sama z siebie.




When it comes to international friendships, it happens that there are thousands of kilometers between us or even time zones but it doesn’t interfere in keeping in touch, it just makes it a little bit more complicated than usual. First of all, we need phone calls. If there's a difference in time zone between you and your foreign friend, make a special appointment for that and precise hours. Spontaneous phone calls aren't a good thing because then we can call somebody… at 2AM by accident.

Z przyjaźniami międzynarodowymi jest tak, że często dzielą nas setki kilometrów, czasem nawet kilka stref czasowych, ale to w niczym nie przeszkadza, tylko zmusza do podjęcia pewnych kroków, które pomogą w utrzymaniu relacji. Po pierwsze, potrzebne są zwykłe rozmowy przez telefon – w przypadku różnicy godzin lepiej jest się umówić na konkretny dzień i godzinę, a raczej godziny w odpowiednich strefach czasowych. Spontaniczne dzwonienie w tym przypadku może być o tyle trudne, że można do kogoś zadzwonić… o 2 w nocy, przez pomyłkę.

Second thing is the fact that it’s not easy to go out together, especially when your friend lives in another country. But it doesn’t mean it’s impossible! For example, I go to Berlin for a weekend or three-four days to meet my German friend, who lives in a city near to Berlin, so this kind of trip helps us to meet and spend some time together.

Drugą sprawą jest fakt, że raczej trudno jest razem wyskoczyć na miasto, kiedy druga osoba mieszka w innym kraju – ale nie jest to wykluczone! Przykładowo, ja jeżdżę do Berlina na weekend lub kilka dni, żeby spotkać się z moją przyjaciółką z Niemiec, która mieszka niedaleko Berlina, więc taka wycieczka umożliwia nam spotkanie się i spędzenie razem czasu.




Another aspect is staying in touch. The things I mentioned before are bigger and need to be planned earlier, but you always have a simple chat with your friend. For example, I write to people and ask them what’s up, what are their plans for next days, how they are feeling and all that stuff. It works not only with foreign friends but also with people who we don’t see very often like friends from childhood.

Inną kwestią jest samo utrzymywanie kontaktu. Dwie wyżej wymienione przeze mnie rzeczy dotyczą większych, zaplanowanych działań, ale zawsze pozostaje też zwykły czat. Ja na przykład często piszę, co tam słychać, pytam o najbliższe plany czy o to, jak ktoś spędził ostatni weekend. To sprawdza się nie tylko w przypadku zagranicznych znajomości, ale również w przypadku osób, z którymi już nie widzimy się tak często, jak kiedyś – znajomych z dawnych lat, przyjaciół z dzieciństwa i tak dalej.

Coworking is the key. Putting energy and taking effort in a relationship in which only one side works for this can become very difficult and too hard. There’s no point in forcing ourselves to keep a relationship that doesn’t work well. Once I heard from my friend that there are people who leave our life to make space for another person who will have a better influence on us and who we create a beautiful relationship with.

Ważna jest też współpraca. Wkładanie energii i wysiłku w relację, w którą angażuje się tylko jedna strona może stać się zbyt męczące i zbyt trudne. Nie ma co utrzymywać relacji na siłę. Usłyszałam kiedyś od mojej przyjaciółki mądre słowa, że część ludzi odchodzi z naszego życia, by zrobić miejsce dla innych osób, z którymi może uda nam się stworzyć jeszcze piękniejszą relację.

I decided to talk about this because recently I met Tina, my German friend and I have to say that for a long time I hadn’t been as happy as I was during our trip! Those meetings and trips are even more exciting when you haven’t seen somebody for a year or more, even though you stayed in touch with this person by chatting. I came up with an idea for this post and then decided to write it to share my thoughts with you hoping it would be helpful for you, no matter if you have foreign friends or not.

Postanowiłam poruszyć ten temat, bo ostatnio miałam okazję spotkać się z Tiną, moją przyjaciółką z Niemiec, i przyznam, że dawno nie czułam tak wielkiej radości i szczęścia! Takie spotkania i wyprawy są jeszcze bardziej ekscytujące, gdy kogoś nie widziało się od roku, nawet jeśli rozmawiało się i utrzymywało kontakt przez Internet. Doszłam do wniosku, że podzielę się z Wami swoimi refleksjami na ten temat, może komuś z Was się przydadzą, niezależnie od tego, czy macie znajomości za granicą, czy po prostu w innym mieście w Polsce.

with love
Basia

Having friends abroad

Saturday, July 10, 2021

Saturday, February 20, 2021

~You look like a French girl~


Not once and not twice but much more times I heard this sentence – “you look like a French girl”, “you are so French today”. To be honest, I don’t know why it is like this, but it’s a nice compliment for me. What is in France that attires me a lot? I still discover it and explore what’s behind this feeling, but I can truly say that after those six months on an exchange I fell in love with this country. I wrote about some general thoughts after Erasmus and also a little story about a walk in Paris, but today I am sharing with you guys how France looks like in my eyes.

Nie raz i nie dwa usłyszałam to zdanie – „ale francusko wyglądasz!” „Ale masz francuski look dzisiaj.” „Wyglądasz jak mała Francuzeczka”. Przyznam szczerze, że sama jeszcze nie wiem z czego to wynika, ale nie będę ukrywać, że traktuję to jako jeden z lepszych komplementów. Co takiego jest we Francji, co mnie tak przyciąga? Nadal to odkrywam i próbuję zrozumieć co się kryje za tym uczuciem, ale już teraz mogę powiedzieć, że te parę miesięcy, które spędziłam na Erasmusie we Francji zdążyły sprawić, że się zakochałam. O różnych przemyśleniach już Wam pisałam, możecie też znaleźć krótką historię o spacerze po Paryżu, a dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o tym jak wygląda Francja w moich oczach.

*bisous bisous*

I had known the French culture before going to France, I had heard a lot of stories in high school as our French teachers had shared with us a bunch of anecdotes, but still, I was shocked by some of the French traditions and habits. First of all, the way you greet somebody that I had to get used to – two small kisses on chicks. I was always wondering how I should do it with a group of known and unknown people, I mean should I kiss all of them or maybe just those who I know? Still looking for the answer. What’s interesting, hugs are not so popular in France, this is a thing that couples do more often than friends. I also add that those kisses are also present in online conversations – almost every single online talk ends with “bisous” which means a kiss to say goodbye.

*bisous bisous*

Znałam kulturę francuską jeszcze przed wyjazdem, nauczyciele w liceum opowiadali nam różne historie, czasem anegdoty z własnych doświadczeń, a i tak zaskoczyły mnie pewne fakty. Przede wszystkim sposób witania się, do którego nie mogłam się przyzwyczaić – dwa całusy w oba policzki. Zawsze mnie zastanawiało, czy jak podchodzę do grupy znajomych stojących przed salą na uczelni, to powinnam przywitać się w taki sposób z każdą osobą, niezależnie od tego czy ją znam czy nie, czy może tylko z tymi, których znam. Takie rozkminy towarzyszyły mi praktycznie do końca Erasmusa i w sumie nadal nie jestem tego pewna. Co ciekawe, przytulanie się na powitanie jest u nich rzadko spotykane i właściwie dotyczy głównie osób będących w związku. Dodam jeszcze, że te buziaczki są obecne nawet w rozmowach online – praktycznie każda konwersacja z Francuzem kończy się słowem „bisous”, czyli buzi na pożegnanie.

„The kitchen will be open at 7 PM”

French people eat three meals per day – a sweet breakfast, a classic one with a pastry with chocolate filling *pain au chocolat* or a buttery croissant. The second meal is lunch which can be composed of three different dishes, literally. It took me a long time to get used to this “eating system” because I don’t eat that much at noon. As this meal is that big, the next one is really late and here is the story – eating dinner at 5 PM or 6 PM is too early for French people so kitchens in restaurants open at 7 PM and so at this time you can order something to eat. Earlier there are only drinks to order. Sometimes when I spent a Friday evening with my friends in the city and we ate dinner in the restaurant, I had to wait for the kitchen’s opening and sometimes it was quite hard as I was really hungry. I still remember this first shock when the waiter told me “We open the kitchen at 7PM so now we can’t prepare anything to eat. I can offer you a glass of wine.”

„Kuchnia jest czynna dopiero od 19:00”

Francuzi jedzą mniej więcej trzy posiłki dziennie – śniadanie na słodko, klasycznie jest to bułeczka z czekoladą *pain au chocolat* albo croissant maślany. Drugi posiłek to lunch, który potrafi się składać z trzech dań, dosłownie. Długo mi zajęło przestawianie się na ten tryb, bo zazwyczaj nie jadam tak wielkich posiłków o 12:00. Jako że lunch jest taki duży, to kolacja wypada znacznie później. I z tym się wiąże ciekawa historia – jedzenie obiadokolacji o 17:30 albo 18:00 to dla Francuza za wcześnie, dlatego wszystkie restauracje otwierają swoje kuchnie zazwyczaj o 19:00 i dopiero wtedy można coś zjeść, wcześniej można tylko dostać coś do picia. Czasami, gdy piątkowe wieczory spędzałam z moimi przyjaciółkami na mieście i jadłyśmy kolację w jakiejś knajpce, musiałam czekać aż w końcu otworzą kuchnię i zaczną serwować posiłki, co czasem było trudne jako że byłam głodna. Do dziś pamiętam mój pierwszy szok, kiedy usłyszałam od kelnera „Kuchnia otwiera się o 19:00, więc na razie nie przygotujemy żadnych posiłków. Mogę zaproponować lampkę wina.”

Not the same French.

What’s interesting, even though I knew the French language, I had a problem with understanding what people were talking to me. Abbreviations, colloquialisms, and slogans were totally different than things that I had learned in high school so I was feeling like starting learning French once again. But as time was passing by, I started to understand more and more. I really liked listening to the professors because they spoke slowly, clearly and they repeated some things so it was easy to understand them. I also want to mention that this shows what’s the best way to learn a foreign language is to go to the country where you can hear its raw form.

To nie ten sam francuski.

Co ciekawe, mimo znajomości francuskiego, miałam duży problem ze zrozumieniem tego, co do mnie mówiono, zwłaszcza na początku. Skróty, kolokwializmy i slogany trochę nie wpisywały się w ten język, którego uczyłam się w szkole, więc czułam się tak, jakbym uczyła się go na nowo. Ale z czasem rozumiałam więcej i lepiej. Najlepiej mi się słuchało wykładowców, którzy mówili wyraźnie, powoli i często powtarzali parę razy, więc udawało mi się dużo zrozumieć. Wspomnę tutaj, że to pokazuje, że tak naprawdę języka uczymy się w praktyce, najlepiej w kraju, w którym ten język jest ojczysty – tam można poznać prawdziwy, żywy język, którego nie poznamy z podręczników.

Gallant French guys.

This aspect is still surprising me. French guys have kind of a charm and can be really gallant gentlemen towards women – they give them compliments almost all of the time. Well, I need to say that I haven’t seen this kind of behavior in Poland, actually not that often as in France. That’s why I was really surprised when a random guy stopped me on the street just to say that I looked nice. There is A THING about French guys that they like to adore women. Well, you know, it’s really nice to get compliments like that but sometimes it can really mess up your mind. Nevertheless, I always smile when I think about those situations!

Szarmanccy Francuzi.

To jest pewien aspekt, który do dzisiaj mnie zaskakuje. Francuzi mają to do siebie, że są bardzo szarmanccy wobec kobiet – potrafią komplementować je na każdym kroku. Przyznam szczerze, że w Polsce spotykałam się z takim zachowaniem znacznie rzadziej niż we Francji, dlatego było to dla mnie takie zaskoczenie, gdy przypadkowy chłopak potrafił mi powiedzieć, że ładnie dziś wyglądam. Coś takiego jest w tych Francuzach, że lubią adorować kobiety. Nie będę ukrywać, że jest to miłe, ale czasem potrafi zamieszać w głowie. Niemniej jednak bardzo miło wspominam każdą taką sytuację czy komplement!


France in my eyes is not just a shirt with stripes, baguettes and red lipstick, it’s also a lot of beautiful memories that I keep in my heart, and that (I hope) I will have more and more in the future!

Francja w moich oczach to nie tylko bluzka w paski, bagietka i czerwona szminka, ale też wiele pięknych wspomnień, które trzymam w sercu, i których mam nadzieję, że będzie przybywać coraz więcej!

with love
Basia

~You look like a French girl~

Saturday, February 20, 2021

Saturday, July 18, 2020

Post-erasmus thoughts


About one year ago I started to plan my trip to France and all the necessary things to prepare my Erasmus – tickets for the flight, address of my university dorm, how to get there, etc. I can’t believe that it’s been already ONE YEAR, but it feels like two weeks ago…
When I look at myself before Erasmus and after it, I can notice some differences – it’s not the same Basia.

Mniej więcej rok temu zaczynałam planować moją podróż do Francji – szukałam biletów na samolot, dojazdu do Valenciennes z lotniska, dopinałam wszystkie szczegóły na ostatni guzik. Ciężko mi uwierzyć w to, że od tamtego momentu minęło już tyle czasu, a ja mam wrażenie, jakby to było dwa tygodnie temu.
Patrząc na siebie przed i po Erasmusie widzę kilka różnic – to już nie jest ta sama Basia, co rok temu.




Everyone knows and can say, even though you haven’t been on Erasmus yet, that this exchange is a huge experience and a big life lesson. Starting with self-reliance and all the stuff you have to do at home, through living far away from family and ending with managing with difficult, unexpected and crazy situations.

Każdy wie i może przyznać, niezależnie od tego czy wyjeżdżał czy nie, że Erasmus to wielkie doświadczenie i ogromna szkoła życia. Zaczynając od samodzielności i obowiązków domowych, poprzez życie z dala od rodziny, aż po radzenie sobie w nagłych, trudnych, absurdalnych sytuacjach.

Every time, when I have a possibility to talk about my adventure on Erasmus, I say that it was one of the best things I have ever done in my life. But I also mention that it wasn’t that easy as sometimes we can hear. Sometimes it was a crazy rollercoaster ride, upside down.
While thinking about the whole experience of living abroad I decided to write some things that I would like to hear before going to France and that I didn’t get at that moment.

Za każdym razem, gdy mam okazję rozmawiać o mojej przygodzie, mówię, że jest to jedna z najlepszych i najwspanialszych rzeczy, jakie mnie spotkały w życiu. Ale równocześnie dodaję, że nie jest to łatwe doświadczenie. A czasem bywa jazdą bez trzymanki, do góry nogami.
Rozmyślając o tych miesiącach za granicą, postanowiłam spisać kilka rzeczy, które przyszły mi do głowy i które chciałabym usłyszeć przed moim wyjazdem, a których od nikogo nie usłyszałam.



Beginnings are always difficult. No matter what is your journey, what kind of people you have already met, how is your university or place where you are going to live for couple months. It's hard because everything is new. Personally, I felt like I was being forced to jump with a parachute with an instruction written on a paper shit. It’s impossible to predict all situations which can happen but those are the ones that create a whole picture of our attitude which can be either positive or negative.
I started my Erasmus without a possibility to get my keys to the room in a university dorm because it was closed, then I had problem with my faculty and also I missed the beginning of academic year. Sounds funny? Well now I laugh about those stories but at that moment I cried and the only thing I was thinking about was my trip back home in December.

Na początku jest ciężko. Niezależnie od ludzi, miejsca, uniwersytetu, podróży. Jest ciężko, bo wszystko jest nowe. Czułam się tak, jakbym została wyrzucona z samolotu ze spadochronem i instrukcją obsługi spisaną na kartce. Nie da się przewidzieć niektórych sytuacji, a to właśnie one najbardziej wpływają na nasze nastawienie do całej wymiany.
Mój Erasmus zaczął się od zamkniętego akademika i braku kluczy do mojego pokoju, pomyłką w systemie i zapisaniem mnie na inny rok studiów oraz przegapieniem pierwszych zajęć. Przez pierwszy tydzień byłam tak zestresowana, że jedyne o czym myślałam, to było odliczanie dni do grudnia.


But then, with every single day, meeting new friends, spending time in the city, it was getting better and better. That’s how I changed my mind and decided to stay one more semester in France.
This decision wasn’t easy and I was actually surprised how it had changed in one month but I realized that Erasmus is one of the best possibilities that I can get in life – to live and study abroad.

Ale z każdym kolejnym dniem, spotkaniem z nowymi znajomymi, wyjściem na miasto, zaczyna być coraz lepiej. W ten sposób na początku października doszłam do wniosku, że jeden semestr na Erasmusie to za mało i rozpoczęłam procedurę przedłużania mobilności.
Ta decyzja nie była łatwa i sama się dziwiłam, jak szybko zmieniło się moje nastawienie – wystarczył jeden miesiąc na Erasmusie, żebym zrozumiała, że to jedna z lepszych okazji do życia i studiowania za granicą przez kilka miesięcy.




Erasmus has taught me to be open-minded and curious about new cultures, new international friendships and relationships, traditions and habits, which I wrote about more here.
Beside that, I realized that distance between me and my family and friends in Poland, no matter how big it was, didn’t matter at all because having a lot of possibilities to talk via internet and social media I could stay in touch with all the people almost every day. But of course, there were some days when I felt lonely and I had to manage to live with this feeling and try to find a way to cheer me up.

Erasmus nauczył mnie przede wszystkim otwartości na inne kultury, nowe międzynarodowe przyjaźnie, różne tradycje i obyczaje, o czym pisałam trochę w tym poście.
Do tego doszła świadomość, że dystans dzielący mnie i bliskie mi osoby nie ma znaczenia, bo mając wiele możliwości komunikacji miałam kontakt ze wszystkimi osobami w Polsce praktycznie codziennie. Niemniej jednak bywały dni, kiedy czułam się samotnie i musiałam nauczyć się, jak żyć sama ze sobą i co robić, żeby nie czuć tej samotności.




And, the most important thing is to BE PREPARED for all of the types of unexpected, crazy, absurd situation that can totally change your life, not only on Erasmus but also in general. There were some accidents and situations in which I realized that I had to deal with it ALONE and I could count JUST ON ME so if I wanted to have that problem to be resolved, I had to resolve it on my own.
My phone was broken and I needed to buy the new one. I chose the wrong type of a phone subscription and I had to pay more for phone calls to Poland, and to call to French callcenter to resolve that problem. I had to find a hotel for three people late at night in an unknown city.
It wasn’t easy, it was really hard actually, but I had a huge life lessons and new experiences. Even being on Erasmus in pandemic times.

Poza tym trzeba być przygotowanym na WSZELKIE nietypowe, nagłe wypadki, które potrafią uprzykrzyć życie, i to nie tylko w kontekście Erasmusa, ale też tak na co dzień. Bywały takie sytuacje, w których uświadamiałam sobie, że jestem zdana TYLKO na siebie i jeśli chcę mieć daną
sprawę załatwioną, to muszę ją załatwić SAMA.
Zepsuł mi się telefon i musiałam kupić nowy. Wybrałam zły abonament na numer francuski i musiałam dopłacać za połączenia wykonane do Polski, dlatego dzwoniłam na infolinię francuską, żeby reklamować umowę. Musiałam szukać noclegu dla trzech osób o 22:00 w obcym mieście. Nie było łatwo, ale zdobyłam wiele nowych doświadczeń, nawet takich, jak pobyt na Erasmusie w trakcie trwania pandemii.


If somebody had told me one year ago how my Easmus would look like, I wouldn’t have changed my decision. During those ten months I had an infinity of possibilities to create a lot of beautiful memories that I wouldn’t change for anything else!
Every single day and moment on this exchange had an influence on me and who I am today.
And now I can’t imagine another Erasmus story.

Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, jak będzie wyglądać moja przygoda we Francji, nie zmieniłabym zdania i i tak bym pojechała. W czasie tych kilku miesięcy miałam okazję do stworzenia wielu niezwykłych wspomnień, których nie zamieniłabym na nic innego.
Każdy dzień, każda chwila mojego pobytu za granicą miała wpływ na to, kim i gdzie teraz jestem.
I już nie potrafię wyobrazić sobie innej historii mojego Erasmusa.


Special thanks to Y., who is the author of almost all of the photos in today's post!
Dziękuję Y., która jest autorką większości zdjęć w dzisiejszym poście!

with love
Basia

Post-erasmus thoughts

Saturday, July 18, 2020

Saturday, July 4, 2020

Citizen of the Earth


Last week, on the 28th of June, I woke up with a smile on my face. Why? Because every 28th day of month was my little celebration of being on Erasmus! That day I was always having a little throwback to what had happened during past couple of weeks.

Tydzień temu, 28 czerwca, obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Każdy 28 dzień miesiąca był moim małym świętem erasmusowym. Tego dnia patrzyłam wstecz i zastanawiałam się, jaki był ten kolejny miesiąc na Erasmusie.

The 28th of June was actually more special. That day it had been six months since I had my new tattoo with the shape of the map of the whole world.
This one is really important for me and it has a lot of meanings but one of them is very special.

28 czerwca był jeszcze bardziej wyjątkowy. Wtedy minęło dokładnie pół roku, od kiedy mam mój nowy tatuaż w kształcie mapy świata.
Ten tatuaż jest dla mnie bardzo ważny i ma kilka znaczeń, które razem składają się w niezwykłą całość. Jednak jedno z nich jest szczególne.

The idea of it came to me when I was in France, where I met a lot of people from different parts of the whole world. I got to know a huge amount of new nationalities, cultures, languages and religions, and one day I thought hey, isn’t that beautiful that even though there are some differences between us, we are all the same?

Pomysł powstał we Francji, gdzie spotkałam mnóstwo różnych osób, z najróżniejszych zakątków świata. Poznałam wiele narodowości, kultur, języków czy religii, i któregoś dnia przyszła mi do głowy myśl, że mimo różnic występujących między nami, wszyscy jesteśmy równi.


That day I decided to create a tattoo which would represent this idea, the map of the whole world, a symbol of beauty of diversity.
While talking to somebody, the nationality, colour of the skin, language or religion doesn’t matter. When I got this tattoo I realized that actually all the borders between countries were necessary to make all the administrational stuff easier for governments of every country but apart from that only ocean or sea can separate us.

Tamtego dnia postanowiłam zrobić tatuaż, który będzie przedstawiał mapę świata, symbol różnorodności, ale i równości.
Rozmawiając z drugą osobą, jej narodowość, kolor skóry, język, czy religia nie mają znaczenia. Robiąc sobie ten tatuaż, doszłam do wniosku, że granice są tylko formalnym tworem potrzebnym do funkcjonowania państw, ale poza tym jedyne co może nas dzielić, to ocean lub morze.

The place, where I have this tattoo, wasn’t chosen by accident. I decided to make it above my right ankle, because my legs bring me to every single part of this world which I discover and explore.

Miejsce tego tatuażu też nie jest przypadkowe. Wybrałam prawą kostkę, bo moje nogi prowadzą mnie w każdy zakątek świata, tak bym mogła odkrywać, poznawać i eksplorować.

Beside that we all have a nationality, we are all Citizens of this World and we create it together. The differences in cultures, traditions, habits or religions make this world beautiful and more interesting which makes me feel excited about discovering it.
The World without those differences wouldn’t be as colourful as it is right now.

Poza tym, że każdy z nas ma swoją narodowość, wszyscy jesteśmy obywatelami świata i razem ten świat tworzymy. To właśnie różnice w kulturach, językach czy religiach sprawiają, że świat jest jeszcze ciekawszy i bardziej egzotyczny, co wyzwala we mnie ogromną chęć odkrywania i poznawania nowych miejsc.
Świat bez tych różnic nie byłby tak piękny i kolorowy jak teraz.

with love
Basia

Citizen of the Earth

Saturday, July 4, 2020

Saturday, June 27, 2020

Walk in Paris


Paris is a city, where I come back not as a tourist who want to see all the attractions, but as a half French girl who wants to walk on Champs-Élysées.
During the last couple months I was living only two hours away from Paris. Of course I didn’t go there every weekend or even once per month but when I had a possibility I would by a ticket and get on the train.

Paryż to miasto, do którego wracam nie jako turystka z celem zobaczenia wszystkich jego atrakcji, ale jako pół Francuzka, które jedzie przespacerować się po Champs-Élysées.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy miałam to szczęście, że mieszkałam dwie godziny pociągiem od Paryża. Może nie jeździłam tam co tydzień ani nawet raz w miesiącu, ale gdy tylko nadarzała się okazja, kupowałam bilet i wsiadałam do pociągu. 


Every time when I was going there, I had a reason. Once it was a meeting my friend from college, another time I had a flight from Paris and last time I went there to vote in elections. Every single trip lets me walk on little streets, look at the displays of different shops, discover new places for coffee or just admire the Parisian architecture.

Zawsze gdy tam jechałam, miałam jakiś konkretny powód. Raz było to spotkanie z koleżanką z gimnazjum, raz kwestia lotu z paryskiego lotniska, a teraz były to wybory. Każda taka podróż pozwalała mi na przespacerowanie się uliczkami, na zaglądanie do sklepów, na odkrywanie pięknych miejsc na kawę, czy po prostu na podziwianie tamtejszej architektury. 


Paris is no longer a touristic city for me, but there are still some places, very touristic indeed, that I really like to see. First and the most important (of course) is Eiffel Tour, in front of which I like to sit on the grass. Second thing is a walk on the Champs-Élysées Avenue and looking at displays of those popular shops that seem to be so fancy. Last step is to cross the bridge across the Seine river.
Apart from that I go everywhere by foot, no subway or buses, to really see and explore the city. Especially those small, narrow streets that seem to be forgotten yet still mysterious. And parks, where I can hide for couple minutes in between the trees.

Paryż przestał być dla mnie celem turystycznym, niemniej jednak jest parę miejsc, które zawsze lubię zobaczyć. Przede wszystkim jest to Wieża Eiffle’a, przed którą lubię posiedzieć na trawie. Po drugie to Champs-É
lysées, przez które lubię się przejść zaglądając do witryn sklepowych. Po trzecie to Sekwana, na którą lubię popatrzeć stojąc na moście. 
Poza tym uwielbiam wszędzie chodzić pieszo i rzadko kiedy korzystam z metra. Lubię skręcać w mniejsze, węższe uliczki, które odchodzą od tych głośniejszych, zapełnionych samochodami. Lubię wchodzić do parków i spacerować między drzewami. 


Being so close to Paris, I really appreciated the possibility of discovering this city in a whole new way, but on the other hand I realized that somehow Paris is not as exotic as it was before. While traveling around the world, we discover new places which make us really excited, especially when we see something for the first time. Then, when we go to the same place again and again, this feeling of being excited is a little bit different, not so strong or just felt in another way.

Mieszkając tak blisko Paryża, z jednej strony doceniłam możliwość poznania tego miasta trochę bliżej, mniej turystycznie, z drugiej zauważyłam, że jego egzotyczność nie jest już dla mnie tak widoczna, jak to było wcześniej. Podróżując po świecie i zwiedzając dane miejsce po raz pierwszy, postrzegamy je jako coś zupełnie nowego. Z czasem, gdy odwiedzamy to miejsce po raz kolejny i kolejny, staje się ono czymś znanym i ekscytacja, która jest odczuwana przed pierwszym przyjazdem, ma zupełnie inny wymiar. 


What’s quite interesting, while walking around, I realized that my relationship with Paris can be compared to love relationship. This excitement felt in the beginning became a kind of love, which stays in my heart and wakes up every single time when I go to Paris.

Co ciekawe, przechadzając się uliczkami, doszłam do wniosku, że moja relacja z Paryżem może być porównana do relacji miłosnej. Ta początkowa ekscytacja i wielkie zauroczenie przerodziło się w miłość, której towarzyszą inne uczucia niż wcześniej.
Tak więc w dzień, w którym jadę do Paryża, budzę z uśmiechem.

with love 
Basia

Walk in Paris

Saturday, June 27, 2020

Saturday, June 20, 2020

Mission (im)possible


If, at the beginning of this year, somebody had told me that one part of my Erasmus would be online, I wouldn’t have believed. Well, unfortunately that person was right. The last three months I spent in Poland, yet I still were on an international exchange ...while sitting in my room.

Jeszcze na początku tego roku, gdyby ktoś mi powiedział, że Erasmus, w którym brałam udział, będzie w pewnej części przeprowadzony online, chyba bym nie uwierzyła. A jednak, ostatnie trzy miesiące spędziłam w Polsce, przeżywając wymianę międzynarodową we własnym pokoju.

I’ve already told you one story about this difficult time here. Even though the problem with the virus was present I still hoped that somehow I would have a possibility to come back to France, especially because I had left some stuff there. At the beginning I was supposed to come back in May but then all of the flights got cancelled and I was losing my hope.

Część historii opowiedziałam już tutaj  Mimo trwającej epidemii starałam się myśleć, że prędzej czy później uda mi się wrócić do Francji, tym bardziej, że zostawiłam rzeczy w akademiku. Początkowo miałam wrócić w maju, jednak każdy kolejny samolot był odwoływany, a ja powoli traciłam nadzieję. 


One day all the flights were confirmed, the next they were all cancelled. Every single information about cancellation of a flight that I had booked was really hard for me to process and for a long time I couldn’t understand why it was so difficult for me. A lot of people tried to show me that this wasn’t the end of the world and I would find my way back to France sooner or later. But for me this trip was somehow emotional and I couldn’t separate my feelings from the responsible way of thinking, and that’s why every cancellation felt like a punch.

Jednego dnia loty były przewidziane na drugą połowę maja, następnego dnia nie było już ani jednego lotu. Każda taka informacja była bardzo bolesna i przez dłuższy czas nie mogłam zrozumieć, dlaczego to mnie tak dotyka. Wiele osób wokół mnie próbowało mi pokazać, że jeśli nie teraz, to wrócę tam kiedy indziej. Jednak dla mnie ten powrót był tak bardzo nacechowany emocjonalnie, że każda informacja o odwołaniu lotu powodowała kompletną zmianę nastroju i łzy.

When the schedule of flights in May was fully cancelled, I wasn’t sure if the trip still made a sense. I didn’t want to make this decision so I tried to put it far away from me so I didn’t need to think about it. Then I decided to try once again and I found a flight, but even this one got cancelled. We had an expression in Polish do trzech razy sztuka (third time’s a charm) but in my case it didn’t work anymore. The amount of sent mails about flights, dates of my trip back to France, cancellations and changes was much bigger than I wished it would be.

Kiedy rozkład lotów na maj został zupełnie anulowany, nie byłam pewna, czy powrót ma jeszcze sens. Odkładałam tę decyzję najdalej jak się da, byleby nie dawać sobie nikłej nadziei. Postanowiłam spróbować jeszcze raz. Znalazłam lot, jednak i ten został później odwołany. Powiedzenie do trzech razy sztuka dawno przestało mieć znaczenie. Ilość wysłanych maili potwierdzających mój powrót i później informujących o odwołanym samolocie przekroczyła ilość, którą można było policzyć na palcach jednej ręki. 


I tried once again and it was the last time. This flight got (surprise, surprise) cancelled BUT the same day I got a message about rebooking another flight which seemed to have no sense because I thought that it would be cancelled too. And yet, it wasn’t.

Spróbowałam jeszcze raz, ostatni. Ten lot też odwołali, ALE jeszcze tego samego dnia dostałam wiadomość o przekierowaniu mojej rezerwacji na inny lot, dzień później. Początkowo wydawało mi się, że to trochę bez sensu, skoro kolejnego dnia pewnie też go odwołają. Ale jednak nie. Lot nie został odwołany.

After three months of uncertainty, of trying and searching the way, giving up hope and gaining it back, I finally went back to France.

When I knew that my trip was sure I started to think about what I had learned during this time. The first thing and the most important was a lesson about my plans and changes. Even though it’s so obvious that sometimes we plan something and then it turns out completely different than we thought or our plans must be changed because of a certain situation, we forget about it. The surest thing is this moment, this day and it depends on us what we’ll do with it. In fact, planning is also really important but we need to remember about flexibility.

Po trzech miesiącach próbowania, szukania sposobu, załamywania się i odnajdywania nadziei na nowo, udało mi się wrócić do Francji.

Kiedy wiedziałam już, że polecę, zaczęłam się zastanawiać, co mi dał ten czas niepewnego oczekiwania. Przede wszystkim utwierdziłam się w przekonaniu, że czasem życie i świat mają wobec nas inne plany i jedyna pewna rzecz to ten moment, ten dzień, ta chwila. Planowanie jest oczywiście potrzebne, ale trzeba być też otwartym na zmiany, które potrafią zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Z jednej strony to oczywista prawda, ale z drugiej strony czasem trudno jest pogodzić się z wydarzeniami, zwłaszcza tymi nagłymi, obracającymi życie o sto osiemdziesiąt stopni. 


Apart from that, I’ve learned that if I did everything that was needed, then the only thing I could do was to wait. I wouldn’t stop the virus, I wouldn’t be a pilot on the plane, I wouldn’t open the borders alone. I’ve learned and I’m still learning how to separate the things I have the impact on and the things I don’t have any influence on. It was a really difficult lesson, given the fact that I’m quite impatient, but by having some activities to do I let my mind rest and relax.

Poza tym zrozumiałam, że w momencie, gdy zrobiłam już wszystko, co mogłam, pozostało mi tylko czekać. Nie zatrzymam epidemii, nie będę pilotem samolotu, nie otworzę granic sama. Uczyłam się i nadal się uczę oddzielać to, na co mam wpływ, od tego, na co wpływu nie mam. Było to trudne i moja niecierpliwość często mi w tym przeszkadzała, ale przez zajmowanie umysłu innymi czynnościami starałam się oddalić swoje myśli od tego tematu.

At the end I felt really grateful because I realized how many people were eager to help me with my trip back, how many people were crossing fingers for me, cheering me up, hoping with me, giving me a lot of their time and showing me positive sides of this whole situation.

Every single person, no matter if they were far far away or just next to me, wanted to help me especially when I was losing my hope.

The amount of love and warmth I got is immeasurable and I can’t find the words to say how grateful I am for everybody who helped me.

Na końcu poczułam ogromną wdzięczność, ponieważ uświadomiłam sobie, ile osób było zaangażowanych w mój powrót, trzymając za mnie kciuki, pocieszając mnie, dając mi nadzieję, wspierając dobrym słowem, poświęcając mi mnóstwo swojego czasu i nie ustając w znajdowaniu pozytywów mojej sytuacji.

Każda z tych osób, niezależnie od tego, czy była blisko czy daleko, starała się pomóc mi w najgorszych momentach, kiedy ja traciłam nadzieję i pogrążałam się w smutku.

Ilość miłości i ciepła, jaką otrzymałam, jest nie do zmierzenia, a ja nie potrafię znaleźć słów, które idealnie oddałyby moje uczucie wdzięczności za każdą z tych osób.


Once, during a talk with my friends, I mentioned that mission impossible became a mission possible. And then Y. said that impossible became actually I’m possible.
She was right.

For everybody this whole situation was and sometimes still is really difficult and nobody knows when and how it will end. Everybody had a path to go through and to get the new experience. In this isolation and lockdown actually nobody was alone.

And as I said in the previous blog post, we were all together and we all managed to live the sitaution.

W rozmowie z moimi przyjaciółkami powiedziałam im, że moja mission impossible przerodziła się w mission possible, co Y. skomentowała mówiąc, że impossible stało się I’m possible.
Ma rację.

Dla każdego była to trudna sytuacja z niepewnym zakończeniem i w niektórych przypadkach nadal ona trwa. Każdy przeszedł swoją ścieżkę zmiany i każdy nauczył się czegoś o sobie. W tym całym zamknięciu i odizolowaniu, tak naprawdę nikt nie był sam.

I tak jak pisałam tutaj na końcu, wszyscy byliśmy w tym razem i razem to przeżyliśmy.

with love
Basia

Mission (im)possible

Saturday, June 20, 2020

© Primineers. Design by FCD.