Saturday, December 4, 2021

Oh, that’s a funny story



After my last travelling adventures I realized that almost all of my trips were crazy. I mean almost every single time there was something that went wrong. Seriously. And even though at that moment I felt upset, stressed and I cried, now I’m laughing about all those adventures. Well, most of my trips are very funny and I decided to share them with you. Maybe some of you already know them but still, they are a very good and funny content to share. Grab your cup of coffee or tea and sit on your coach, let’s begin!

Po moich ostatnich przygodach podróżniczych doszłam do wniosku, że większość moich podróży można by podsumować hasłem „na przypale albo wcale”. Mówię poważnie. I mimo że w danych momentach nigdy nie jest mi do śmiechu – najczęściej płaczę albo mam żołądek ściśnięty ze stresu – to po czasie potrafię się z tego śmiać. Stwierdziłam, że część moich przygód jest całkiem zabawna i postanowiłam się nimi podzielić – może Was też rozbawią. Prawdopodobnie niektórzy z Was kojarzą te historie, bo opowiadałam je już wcześniej, ale nigdy nie pisałam o nich tutaj, więc pomyślałam, że to będzie idealny moment. Zaparzcie sobie duży kubek herbaty albo kawy i rozsiądźcie się na kanapie, to będzie ciekawa opowieść.



Amsterdam – Brussels, never by Flixbus again.

When I was on Erasmus, Tine, Yiseul and I, we decided to enjoy our free week and go on a trip to Brussels and Amsterdam. It was literally amazing all the time. Until the day of going back. Everything began with my coffee to go for which I waited too long. It was too long, so we didn't have enough time to go to the bus station. The tram we were supposed to take was too late for us so we took a taxi. You know that in Amsterdam there are many rivers and bridges. Guess what, all the bridges were open because there were small boats which had to pass through the river… and all the lights were red! Ugh, it’s always like this when you're in a hurry. Finally we got to the bus station. I ran to the information point to ask about our bus. Luckily it was also late so we could take it and go to Brussels. But, with the bus being late, we were also late for another bus, to Lille. When we came to Brussels we were already upset, but it’s not the end of the story. Tina’s luggage was missing… It was 10PM, it rained, it was cold, we were standing at the bus station having no idea what to do or where to do. I started crying and asking where is this camera from the reality show and if this episode can be finished already. In the end, everything turned out good. We found Tina's luggage and we found a room in the hotel for one night. After this adventure we said to ourselves that we would never take Flixbus again. Every single time when I tell this story I can feel this suspense and this moment of culmination when everyone of us was saying “e n o u g h”.

Amsterdam – Bruksela, nigdy więcej Flixbusem.

Kiedy byłam na Erasmusie, razem z Tiną i Yiseul postanowiłyśmy wykorzystać tydzień wolnego na podróżowanie, więc pojechałyśmy do Brukseli i Amsterdamu. Cały wyjazd był cudowny, z wyjątkiem dnia powrotu. Zaczęło się od mojej kawy, którą wzięłam na wynos, a na którą czekałam dziesięć minut. Dziesięć minut za długo, co spowodowało nasz późniejszy wyścig z czasem. Do autobusu powrotnego zostało nam pół godziny, a my byłyśmy w centrum miasta. Tramwaj, który miał nas zawieść na stację nie przyjechał. Finalnie pojechałyśmy taksówką, zatrzymując się na każdych światłach, i jeszcze przed mostem zwodzonym, który oczywiście był zamknięty. Mały stateczek przepływał tak wolno, że pomyślałam, że człowiek szybciej by to przepłynął wpław. Przyjechałyśmy na stację pięć minut po czasie. Wysiadłam z taksówki i pobiegłam do informacji dowiedzieć się, czy nasz autobus już odjechał – nie odjechał, miał opóźnienie. Tyle że to opóźnienie tak bardzo się wydłużyło, że spóźniłyśmy się na ostatni autobus z Brukseli do Lille. Zrezygnowane wysiadłyśmy na stacji, Tina poszła po swoją walizkę i wtedy okazało się, że ktoś zabrał jej walizkę zamiast swojej. Stałyśmy we trzy na stacji w Brukseli, o 22:00 w nocy, bez walizki, bez noclegu, bez planu. Zaczęłam płakać i pytać, gdzie jest kamera z reality show i czy to może się już skończyć, bo mam dość i chcę wrócić do domu. Ostatecznie znalazła się osoba, która zabrała walizkę Tiny, i przyjechała na stację ją oddać. Trafiłyśmy do niedrogiego hotelu, w którym został ostatni wolny pokój dla trzech osób. Po wszystkim powiedziałyśmy sobie, że już nigdy więcej nie pojedziemy Flixbusem w podróż. Zawsze, kiedy to opowiadam, czuję narastające napięcie i moment kulminacyjny, kiedy każda z nas miała już zwyczajnie dość.

Ladies and gentlemen, we’re landing in Wroclaw.

Christmas 2019. I was going back home to Poland while listening to I'm driving home for Christmas singing flying instead of driving as I was in the plane. The flight was at 9AM so I had to be at the airport at 7AM and so I had to leave Paris at 5AM30… Well, this day started very early. I already had problems at the airport because my luggage was too heavy. Oupsi… do I still have a place to put those things? Luckily I managed to put them in my cabin luggage. Before we started, the pilot had said that the weather was amazing so the flight should have proceeded without any problems. Okay, but then it turned out that the weather wasn’t good enough. Fifteen minutes before we landed, the pilot had said that we would be in Poznan in fifteen minutes. And after a minute he said „well, I’m very sorry, but there’s a huge fog in Poznan so we can’t land there. We’ll land in Wroclaw”…. Wait, what?! How? How can I tell it to my mum if we’re still in the air? I tried to cheat and switched on my phone but it didn’t work so I called my mum after landing. Hi mum, I’ve just landed, no not in Poznan, in Wroclaw, yeah I know… And now what? Go by train? By bus? Luckily they organized a transfer from Wroclaw to Poznan so I could finally go back home, safely.

Proszę Państwa, jednak wylądujemy we Wrocławiu.

Święta 2019. Leciałam z Francji do domu, słuchając I’m driving home for Christmas i zamieniając driving na flying, jako że byłam w samolocie. Lot był o 9:00, więc na lotnisku musiałam być o 7:00 i wyjeżdżałam z Paryża o 5:30. Generalnie ten dzień zaczął się bardzo wcześnie. Już na lotnisku wystąpił mały problem, bo moja walizka ważyła za dużo. Ups… I gdzie miałam to wszystko pomieścić? Poupychałam rzeczy do bagaży podręcznych, które ledwo się domknęły, ale dobra, udało się. Przed wylotem pilot powiedział, że jest ładna pogoda, więc na pewno dolecimy bez problemu. No cóż, jak się później okazało, pogoda nie była wystarczająco dobra. Zostało piętnaście minut do lądowania, pilot ogłosił, że zaraz wylądujemy w Poznaniu. Chwilę później odezwał się znowu: „Proszę Państwa, jednak nie możemy wylądować w Poznaniu, jest zbyt duża mgła, wylądujemy we Wrocławiu”… Chwila, co? We Wrocławiu? Zaczęłam szybko myśleć o tym, jak to powiedzieć mamie, skoro nadal lecimy, a ona czeka na lotnisku w Poznaniu. Próbowałam oszukać system i zadzwonić z samolotu, ale się nie dało. Zadzwoniłam dopiero po wylądowaniu. Przekazałam mamie, że jestem nie w Poznaniu, a we Wrocławiu. I co teraz? Jechać na pociąg z tymi bagażami? Ostatecznie podstawili autobusy zastępcze, którymi dojechaliśmy do Poznania. Już szczęśliwie, bez żadnych przygód po drodze.



I didn’t even start a flight and they already cancelled my flight back home.

It was just after countries opened their borders and we could travel again. After three months of my flight with air companies I could finally go back to France to finish my Erasmus. I had my flight from Warsaw and when I came there I got a document to fill in. A document in which I had to write the reason I was going to France. I started to panic – how can it be possible? It shouldn’t have been like that if they had already opened the borders. I texted Vivien asking him why they had given it to me. He said that it was kinda strange because it wasn’t necessary any more as the travels were possible again. But I still had this document to fill in. And then I got a message from the air company that my flight back to Poland was cancelled… So I started to think if it still makes sense to go to France if my flight back to Poland was cancelled. And I started to panic that maybe my temperature went high and they wouldn't let me enter the plane… Oh my God, it was so stressful for me but finally I went to France and I booked another flight back to Poland. It turned out that this air company was changing the flight schedule. It was one of the most emotional travels to France I have ever had.

Jeszcze nie wyleciałam, a już odwołali mój lot powrotny.

To było zaraz po tym, kiedy otworzyli granice i mogłam wrócić do Francji po trzech miesiącach walki z odwoływanymi lotami. Leciałam z Warszawy i gdy dojechałam na lotnisko, dostałam do wypełnienia dokument, w którym musiałam podać powód mojego wylotu do Francji. Spanikowałam – przecież ten dokument nie był już wymagany, bo otworzyli granice. Napisałam do Viviena z pytaniem, co to za dokument i dlaczego mi go dali. Odpowiedział mi, że to dziwne, bo przecież po otwarciu granic podróż do Francji nie wymagała konkretnego powodu. No ale dostałam ten dokument. I w tym samym momencie dostałam też powiadomienie, że mój lot powrotny został odwołany. Zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle wsiadać do samolotu, skoro nie mam biletu powrotnego… I zaczęłam panikować, że pewnie moja temperatura wzrosła od tego całego stresu i zgłoszą mnie na kwarantannę. Ostatecznie poleciałam do Francji i następnego dnia bez problemu przebukowałam bilet powrotny. Okazało się, że tamta linia lotnicza zmieniała akurat siatkę połączeń i dlatego odwołali mój lot. Jeszcze nigdy nie miałam tak emocjonującej podróży do Francji.



Too many means of transport is a bad idea.

The story from last weekend, cautionary. I was going to France through Belgium. From the Charleroi airport I had a bus to the Brussels Midi train station and from that place to Paris by train. So it gives three means of transport – plane, bus, train. This adventure started in Poznan because the bus I had to take to get to the airport was late so instead of the bus I took an Uber which I had to wait for because of the traffic… Luckily I was on time to get my plane. Well, we started late and we landed late so instead of landing at 5PM15 we landed at 5PM30 and I had only fifteen minutes to get my bus. I ran to the bus station, I was on time! But there was a huge lane of people waiting for the same bus in front of me. Wait, something was wrong. I showed my ticket to the bus controller and said that I had a train at 7PM13 I had to be on time to get the train. He answered that there were two other buses coming so I should manage. But then he came back again saying that there were too many people in front of me so I wouldn’t enter those buses. Wtf? Why? If I bought a ticket, I should enter the bus, am I right? Well, no. This company doesn’t put any limits for the tickets and then they try to give as many buses as it’s needed, but it’s not written on their page. Nothing to recommend, really. There was no way to be on time for the train to Paris. I already had tears in my eyes. I called Vivien and told him the whole story. At the end he came to pick me up from the airport which finally made us lose two hours which we should have gained if everything had been as it supposed to be. Advice for you – never go with this company plus never take too many means of transport.

Im więcej środków transportu, tym gorzej.

To historia z minionego weekendu, ku przestrodze. Leciałam do Francji przez Belgię. Z lotniska Charleroi musiałam dojechać autobusem na dworzec Bruxelles Midi, i stamtąd pociągiem do Paryża. To daje razem trzy środku transportu – samolot, autobus, pociąg. Przygoda zaczęła się już w Poznaniu, bo autobus na lotnisko nie przyjechał. Spanikowałam i wzięłam Ubera, na którego też musiałam chwilę poczekać przez korki… Na szczęście dojechałam na czas. Wylecieliśmy później, niż planowano, i zamiast wylądować o 17:15, wylądowaliśmy o 17:30. A o 17:45 miałam autobus. Biegłam z samolotu na przystanek, zdążyłam. Ale przede mną stała ogromna kolejka ludzi, wszyscy do tego samego autobusu. Pokazałam bilet kontrolerowi i powiedziałam, że spieszę się na pociąg do Paryża o 19:13. Pan odpowiedział mi, że jadą jeszcze dwa autobusy, więc nie powinno być problemu. Ale chwilę potem wrócił i powiedział, że jest przede mną ponad sto osób, które są pierwsze w kolejce do autobusu, więc ja już nie wsiądę. Zdenerwowałam się, przecież kupiłam bilet na konkretną godzinę, więc o tej godzinie powinnam wyjechać. Okazało się, że ten przewoźnik, którego absolutnie nie polecam, nie określa limitu na ilość biletów i potem próbuje podstawić tyle autobusów, ile się da. Nie było opcji, żebym zdążyła na pociąg do Paryża, już miałam łzy w oczach. Zadzwoniłam do Viviena i opowiedziałam mu całą historię. Ostatecznie przyjechał po mnie na lotnisko, przez co straciliśmy dwie godziny, które moglibyśmy zyskać, gdyby wszystko odbyło się zgodnie z planem. Mała rada dla Was – nie korzystajcie z tego przewoźnika i minimalizujcie ilość środków transportu.

I still have many stories to tell but this post would be too long. Not gonna lie, I laughed a lot while writing this post for you guys. After some time those adventures have become more funny than sad but I still remember what I felt in the past. What about your traveling adventures? Tell your stories, I’m very curious!

Takich opowieści mam jeszcze kilka, ale ten post zrobiłby się zbyt długi. Nie ukrywam, że uśmiałam się, opisując Wam te przygody – po czasie bardzo mnie bawią, chociaż doskonale pamiętam, jak czułam się w tamtych chwilach. A Wy macie jakieś podróżnicze historie? Koniecznie je opowiedzcie, jestem ich bardzo ciekawa!

with love
Basia

Post a Comment

© Primineers. Design by FCD.