Setting borders is still a big deal for me. Sometimes I say yes for things that actually I don’t have time to do but I always say that I’ll manage. Of course I’m trying to let go and have time to rest, but it’s not the moment, when I can say I can do it every time I need it. Both topics, letting go and relaxing, have been already mentioned here on the blog but I’m still in the process of changing my way of thinking so I can say no to things that are too much for me.
Stawianie granic nie przychodzi mi z łatwością. Czasami zgadzam się na rzeczy, na które niekoniecznie mam czas i siły, ale powtarzam, że dam sobie z nimi radę. Oczywiście staram się odpuszczać, ale to nie jest jeszcze ten moment, kiedy mogłabym powiedzieć, że umiem to robić i daję sobie czas na odpoczynek. Obydwa te tematy poruszyłam już na blogu chyba z rok temu – zarówno kwestię odpoczynku, jak i odpuszczania i dawania sobie przestrzeni. Jednak uczenie się tych dwóch rzeczy to długi proces, przynajmniej dla mnie.
This process is long and it needs some effort to be involved. Everything that needs effort to be changed isn’t very easy. It’s not like that we can click on a button and that’s it, change is done. It really needs time and so it forces us to be patient. Sometimes I ask myself if I am that brave to take on so many things and projects on me or if I’m too ambitious since after some time I cry and have no energy to do other things. On the one hand I know those bad days are not every day and after all I can see I managed but on the other hand is it worth it to do it and be always tired and have no time for myself? I don’t know the answer yet.
Ten proces jest trudny, bo wymaga energii do wprowadzenia zmiany – nie działa jak przełącznik, który wystarczy przestawić, żeby stać się nową osobą z nowymi zasadami. Dlatego potrzeba na to czasu, a to wymaga również cierpliwości. Czasami zadaję sobie pytanie, czy to przejaw odwagi, że biorę tyle rzeczy na siebie, czy może przejaw nadmiaru ambicji, skoro później mam momenty słabości i płaczę ze zmęczenia. Z jednej strony dzieje się tak tylko w niektóre dni – potem jest lepiej i widzę, że daję radę. Ale z drugiej strony, czy doprowadzenie do płaczu nie jest oznaką, że jest tego wszystkiego za dużo? Przyznaję, że nie znam jeszcze odpowiedzi.
Ten proces jest trudny, bo wymaga energii do wprowadzenia zmiany – nie działa jak przełącznik, który wystarczy przestawić, żeby stać się nową osobą z nowymi zasadami. Dlatego potrzeba na to czasu, a to wymaga również cierpliwości. Czasami zadaję sobie pytanie, czy to przejaw odwagi, że biorę tyle rzeczy na siebie, czy może przejaw nadmiaru ambicji, skoro później mam momenty słabości i płaczę ze zmęczenia. Z jednej strony dzieje się tak tylko w niektóre dni – potem jest lepiej i widzę, że daję radę. Ale z drugiej strony, czy doprowadzenie do płaczu nie jest oznaką, że jest tego wszystkiego za dużo? Przyznaję, że nie znam jeszcze odpowiedzi.
I’ve noticed that when I work and I’m very focused on that I try to finish everything very fast and so there’s a sentence in my mind “I must do this… I must do that”. Must I? Exactly. We always repeat this word but it puts us in a stressing mode because if we must then we can’t stop. Once I talked with my sis and when I was telling her that I must have done this and that but I was tired, she asked me “You must? But you don't have to you can do it but you don't have to”. This change, I mean saying "can” instead of 'must” changes a lot.
Zauważyłam, że czasami, gdy jestem w ferworze pracy i staram się szybko odhaczać kolejne zadania, w mojej głowie notorycznie pojawia się zdanie „muszę jeszcze to… muszę jeszcze tamto”. Muszę? No właśnie. Sami często powtarzamy sobie to słowo, a ono wprowadza nas w stan stresowy, bo skoro „musimy” coś zrobić, to nie możemy odpuścić. Kiedyś, rozmawiając z moją siostrą, powiedziałam jej, że muszę zrobić tyle rzeczy, a jestem już zmęczona – wtedy ona spojrzała na mnie i zapytała „A musisz? Przecież nic nie musisz. Ty możesz to zrobić, ale nie musisz”. Zamiana słowa „musisz” na „możesz” robi ogromną różnicę.
I don't have to do anything and I can do everything. I try to repeat this sentence when I feel overwhelmed. I can stop taking on new projects, I can say no to meetings, I can stay at home and do nothing. I must do nothing. Of course it’s still new and fresh in my mind so I’m not a pro yet in this new philosophy but repeating this every day makes a difference. Keep this in mind, you don't have to do anything and you can do everything.
Nic nie muszę, mogę wszystko. Staram się to sobie powtarzać, gdy czuję się przytłoczona. Mogę odpuścić jakieś projekty, spotkania, mogę leżeć i nic nie robić, mogę odpoczywać po pracy. Nic nie muszę. Owszem, przyswajanie nowej filozofii życia wymaga czasu i cierpliwości, ale powtarzanie sobie tego zdania każdego dnia, czy po prostu za każdym razem, kiedy tego potrzeba, potrafi zdziałać cuda. Nic nie musimy, możemy wszystko.
with love
Basia
Post a Comment