Saturday, June 28, 2025

What kind of passion did you have as a kid?


When I was a kid, I loved handicrafts – crocheting, creating jewelry, decoupage, and a variety of other creative activities. For several years, my family would get my handmade things for Christmas. And so I had fun until high school, where I basically ran out of time for such creative things, and then it all went away. Until now.

Jak byłam mała, uwielbiałam rękodzieło – szydełkowanie, biżuteria z koralików, decoupage i wszelkiego rodzaju inne kreatywne zajęcia. Przez kilka lat moja rodzina dostawała na gwiazdkę efekty mojej pracy. I tak się bawiłam aż do liceum, gdzie w sumie zabrakło mi czasu na takie kreatywne rzeczy, a potem to wszystko poszło w niepamięć. Aż do teraz.


I was talking to my colleague at work recently, and she was telling me about her weekend - her boyfriend was away that weekend for a trip with friends, and she stayed in Vienna and made bead bracelets, baked bread, and some other “me-time” stuff. As she talked about the beads, it made my eyes light up, and I told her that I too used to make such jewelry together with my sister, and how much I enjoyed it. She sent me the address of a bead store in Vienna, and I immediately saved it in Google Maps as my favorite place, haha!

Rozmawiałam ostatnio z moją koleżanką z pracy, która opowiadała mi o swoim weekendzie – jej chłopak wyjechał w ten weekend na męski wypad, a ona została w Wiedniu i robiła bransoletki z koralików, upiekła chleb i jeszcze jakieś inne „me-time” rzeczy. Jak opowiadała o tych koralikach to aż oczy mi się zaświeciły i powiedziałam jej, że ja też kiedyś robiłam taką biżuterię razem z moją siostrą i jak bardzo mi się to podobało. Koleżanka od razu przesłała mi adres sklepu z koralikami w Wiedniu i od razu zapisałam go sobie w mapach Google jako ulubione miejsce, haha!


Why did I stop doing all these things? Because of a lack of time, because of new responsibilities, a change in reality, because I moved out of the family home, and so on... I could list a lot of reasons. But the second question is – why not get back to it?

Dlaczego przestałam robić te wszystkie rzecz? Z braku czasu, z powodu nowych obowiązków, zmiany rzeczywistości, bo wyprowadziłam się z domu rodzinnego, i tak dalej… mogłabym wymieniać mnóstwo powodów. Ale drugie pytanie jest takie – dlaczego do tego nie wrócić?

Returning to passions while being an adult is not that easy at all - as children, we often don't add too much pressure to it, because we simply like what we do. Of course, we can list a few examples when these “passions” generated more stress than joy in us, but that's not what we're talking about today. As adults, we often make these passions a big deal, whether we are good at this, whether we are doing it well, whether we are “professional” (?!) enough to do it. And after all, passion is supposed to be some kind of an escape for us, fun, joy, lots of laughter, or a way to calm down after work.

 
Wracanie do pasji będąc dorosłym wcale nie jest takie łatwe – jako dzieci często nie dokładamy do tego zbyt wielkiej presji, bo po prostu podoba nam się to co robimy. Oczywiście możemy tutaj wrzucić kilka przykładów, kiedy te „pasje” generowały w nas więcej stresu aniżeli radości, ale nie o tym dzisiaj. Jako dorośli często przykładamy wielką wagę do tych naszych pasji, czy na pewno nadajemy się do tego, co chcemy robić, czy dobrze to wykonujemy, czy jesteśmy wystarczająco „profesjonalni” (?!), żeby to robić. A przecież pasja to ma być jakaś odskocznia dla nas, zabawa, radość, dużo śmiechu, czy też sposób na wyciszenie po pracy.

Today, as I write this post, I'm going to go to the store to get beads and create something out of them. Yesterday I bought crayons and I want to start coloring coloring books again. Last year, I returned to contemporary dance after 6 years of not dancing, and last weekend, I had my first performance after such a long break. And it makes me so happy!!!

Dzisiaj, kiedy piszę ten post jadę po koraliki do sklepu i coś z nich stworzę. Wczoraj kupiłam kredki i chcę na nowo zacząć kolorować kolorowanki. W zeszłym roku wróciłam na taniec współczesny po 6 latach nietańczenia, a w miniony weekend miałam swój pierwszy występ po tak długiej przerwie. I to sprawia mi tak ogromną radość!!!


Seriously, ask yourself what you did as a child and what made you happy, and try to do it again. But remember that this is supposed to be fun, not another chore on the list. It may not work out for us at the beginning, look completely different than it used to, but here, there is no supervisor to check the results. Here, there is only you and your new-old passion. Have fun!

Serio, zadajcie sobie pytanie, co robiliście jako dzieci i co sprawiało wam radość, i spróbujcie to robić na nowo. Ale uwaga! Pamiętajcie, że to ma być zabawa, nie kolejny obowiązek na liście. Może nam to nie wychodzić na początku, wyglądać zupełnie inaczej niż kiedyś, ale tutaj nie ma przełożonego, który sprawdzi wyniki. Tutaj jesteście tylko wy i wasza nowa-stara pasja. Miłej zabawy!

with love
Basia

Sunday, June 1, 2025

Learning a new language at school vs. learning it at work (?)


Exactly a year ago, I started learning German - I went on an intensive German language course to at least prepare a little for a job I was starting a month later, where the mandatory language was German. Of course, I knew that in one month I wouldn't learn the language so well that I would be able to speak it freely every day with natives, but that month gave me some basics of the basics, which helped me in the beginning.

Dokładnie rok temu zaczęłam uczyć się niemieckiego – poszłam na intensywny kurs tego języka, żeby choć trochę przygotować się do pracy, którą zaczynałam miesiąc później i w której obowiązującym językiem był właśnie niemiecki. Oczywiście wiedziałam, że w przeciągu miesiąca nie nauczę się języka tak dobrze, żeby swobodnie operować nim na co dzień z native’ami, ale ten miesiąc dał mi jakieś podstawy podstaw, które pomogły mi na początku.

German is my third foreign language, so I have unconsciously been comparing the process of learning this language to learning the previous two I learned at school - French and English. Learning a language at school in class and learning a language at work, where people speak to you in a language you don't yet understand, are two very different situations.


Niemiecki jest moim trzecim językiem obcym, więc nieświadomie porównywałam proces nauki tego języka do nauki dwóch poprzednich, których uczyłam się w szkole – francuskiego i angielskiego. Nauka języka w szkole na lekcji, a nauka języka w pracy, w której ludzie do ciebie mówią w języku, którego jeszcze nie rozumiesz, to dwie zupełnie różne sytuacje.

I am a person who loves to learn grammar - I love rules, I love to do tasks according to the example, I quickly begin to understand how these rules work, but the use of them later in everyday life does not always work out for me.... at school it was perfect, because French or English I used only in lessons, and then I didn't have to worry about it anymore, with German, on the other hand, I had to go with all the new learnt things from the lesson straight to work, where I already had to them in practice.

Jestem osobą, która uwielbia uczyć się gramatyki – kocham regułki, kocham robić zadania według wzoru, szybko zaczynam rozumieć, jak te reguły działają, ale użycie ich potem w życiu codziennym nie zawsze mi wychodzi… w szkole było to idealne, bo używałam francuskiego, czy angielskiego tylko na lekcji, a potem już nie musiałam się martwić, z kolei z niemieckim szłam z wiedzą z lekcji od razu do pracy, w której tej wiedzy już musiałam użyć w praktyce.



Now as I look back on it I think that of course, it would have been nice to learn German first at school and then go to work and work in that language, but then I remind myself that with French I didn't feel comfortable speaking when I went to France for Erasmus despite 6 years of studying, writing dissertations on ecology, preparing speeches about whether money is important and so on....

Teraz jak patrzę na to już z perspektywy to myślę sobie, że owszem, fajnie byłoby się nauczyć tego niemieckiego najpierw w szkole, a potem pójść do pracy i w tym języku pracować, ale potem przypominam sobie, że z francuskim wcale nie czułam się tak swobodnie w mówieniu jak pojechałam na Erasmusa mimo 6 lat nauki, pisania rozprawek na temat ekologii, przygotowywaniu wypowiedzi ustnych o tym czy pieniądze są ważne i tak dalej…

What do I want to say by this? That learning a foreign language is best when combined with contact with that language, every day would be the best situation. Well, maybe I'm exaggerating that every day, but it's difficult to learn a foreign language without interacting with it. And I say this from my own experience.


Co chcę przez to powiedzieć? Że nauka języka obcego jest najlepsza w połączeniu z kontaktem z tym językiem, najlepiej codziennie. No może przesadzam, że codziennie, ale trudno jest się nauczyć języka obcego bez obcowania z tym językiem. I mówię to z własnego doświadczenia.

If you are learning a new language now, I am in it with you! I still have a long way to go in learning German :p Crossing fingers for you and I hope that it goes like clockwork! And remember to give yourself a lot of patience - learning a foreign language is a bumpy and winding process, so it takes time to get it right ;) I started learning French 13 years ago, and there are still things I don't know and am learning!

Jak jesteście teraz w trakcie nauki, to jestem w tym z wami! Jeszcze długa droga przede mną w nauce niemieckiego :p Trzymam kciuki, żeby szło jak po maśle! I pamiętajcie, żeby dawać sobie dużo cierpliwości – nauka języka obcego to proces wyboisty i kręty, więc potrzeba czasu, żeby tego dokonać ;) francuskiego zaczęłam się uczyć 13 lat temu i nadal są rzeczy, których nie znam i których się douczam!

with love
Basia

Saturday, May 3, 2025

Living abroad


It's been a year since I moved to Vienna, and it's hard for me to believe because it feels like I've been living here for years. It took me a long time to understand that I live here, and it wasn't until I started buying things for the house, some decorations, or even a simple mixer that I felt I was settling in.

Minął rok, odkąd przeprowadziłam się do Wiednia. Aż trudno mi uwierzyć, bo czuje się tak, jakbym mieszkała tu od lat. Chociaż muszę przyznać, że dużo czasu mi zajęło zrozumienie, że tutaj mieszkam, i dopiero jak zaczęłam kupować rzeczy do domu, jakieś dekoracje, czy nawet zwykły mikser, to poczułam, że się zadomawiam.


Living abroad has taught me many things. First of all, to consciously invest time in maintaining relationships, friendships. Moving out always verifies a lot of friendships, some of them simply die a natural death, some of them go into a less intense mode, and some of them still hold on very well, despite the distance. It's not always easy, and I had to rethink and reorganize it, too, especially since I was starting to meet new people here in Vienna, with whom I had easier contact.

Mieszkanie za granicą nauczyło mnie wielu rzeczy. Przede wszystkim świadomego inwestowania czasu w utrzymywanie relacji, przyjaźni. Wyprowadzka zawsze weryfikuje wiele znajomości, część z nich po prostu umiera śmiercią naturalną, część z nich przechodzi w tryb mniej intensywny, a część nadal trzyma się dobrze i bezproblemowo, mimo odległości. To nie zawsze jest łatwe i musiałam też to sobie poukładać, tym bardziej, że zaczynałam poznawać nowych ludzi tutaj, w Wiedniu, z którymi siłą rzeczy miałam łatwiejszy kontakt.


The second thing was visiting the home country. Here I already had some practice, because in 2023 I moved out of my hometown to go to Lodz to study, and I was coming practically every weekend or every other weekend to Poznan. Even then, it happened to me to plan too much for those two days, and there were times when I ran from one meeting to another... well, sometimes I still make this mistake, but I try to really wisely arrange meetings with friends or family. The problem now is that I no longer come every two weeks but every three months, and as a result the number of meetings keeps increasing for me, because on the one hand I want to see people I didn't see last time I came to Poland, but on the other hand I have my “mandatory” meetings that I don't want to cancel, and suddenly I find myself wanting to meet twenty people in two days... oops. This is something I'm still working on.


Druga sprawa to odwiedziny w kraju. Tutaj miałam już trochę wprawy, bo w 2023 roku wyprowadziłam się z rodzinnego miasta, żeby pojechać do Łodzi na studia, i przyjeżdżałam praktycznie w każdy lub w co drugi weekend do Poznania. Już wtedy zdarzało mi się za dużo zaplanować na te dwa dni i bywało tak, że biegłam z jednego spotkania na drugie… cóż, zdarza się, że nadal popełniam ten błąd, ale staram się naprawdę solidnie i mądrze poukładać spotkania ze znajomymi czy rodziną. Problem teraz jest taki, że już nie przyjeżdżam co dwa tygodnie tylko co trzy miesiące, a co za tym idzie ilość spotkań ciągle mi się zwiększa, bo z jednej strony chcę się zobaczyć z osobami, których ostatnim razem nie widziałam, ale z drugiej mam moje „obowiązkowe” wizyty, których nie chcę odwoływać, i nagle się okazuje, że w dwa dni chcę się spotkać z dwudziestoma osobami… ups. Nad tym nadal pracuję.


Surprisingly, I don't miss my home country that much. I've written about it before here, so I won't talk about it too much, but there is one thing I do miss sometimes - the freedom to speak. My daily language routine looks like this: at work I speak German and English, at home I speak French, and when I call my mother it's in Polish, plus most of the time I exchange some messages with friends, and then I also write in Polish. And while I know French very well, it's still not my native language, so there are times when I don't understand or don't know how to say something. Sometimes it’s frustrating, but I know that at some point I’ll be fluent even in German.


O dziwo za niczym nie tęsknię. Pisałam już o tym wcześniej tutaj, więc nie będę się wielce rozpisywać na ten temat, ale jest jedna rzecz, której czasem mi brakuje – swoboda mówienia. Moja codzienność językowa wygląda tak, że w pracy rozmawiam po niemiecku i po angielsku, w domu po francusku, a jak zdzwonię się z mamą to po polsku plus ewentualnie wymieniam się wiadomościami z przyjaciółkami – i wtedy też piszę po polsku. I o ile język francuski jest mi już bardzo dobrze znany, to mimo wszystko nie jest to mój ojczysty język, więc bywają momenty, że nie rozumiem albo nie wiem, jak coś powiedzieć. Bywa to frustrujące, ale wiem, że z czasem nawet po niemiecku będę mówić biegle.


If someone were to ask me if I regret going abroad, I would answer that I absolutely do not regret it. I don't know of any other experience that teaches life so strongly and gives so much experience. It is a beautiful adventure, and despite the difficult moments (who doesn't have them?) I believe that if there is an opportunity and possibility to go, it is worth a try, even if it is only for a month.

Do you live abroad? Let me know where! And for how long :) I'm curious how many people here have gone abroad!

Gdyby ktoś mnie zapytał, czy żałuję wyjazdu za granicę, odpowiedziałabym, że absolutnie nie. Nie znam innego doświadczenia, które tak mocno uczułoby życia i tak wiele dawało doświadczenia. Jest to piękna przygoda i mimo trudnych momentów (kto ich nie ma?) uważam, ze jeśli jest okazja i możliwość wyjechania, to warto spróbować, nawet jeśli to tylko na miesiąc.

Żyjecie za granicą? Dajcie znać gdzie! I jak długo :) Jestem ciekawa, ile osób tutaj wyjechało ze swojego kraju!

with love
Basia

Saturday, April 19, 2025

Savoring / slurping the moments of your life


Today, when I'm posting this, it's the Saturday before Easter, and I thought it might be a pretty good time to bring up the topic of spending time, or more specifically, being in the here and now. I know that mindfulness and other such things have been talked about for a very, veeeryyy long time, but I decided in this post to look at it through metaphors.

Dzisiaj, kiedy to publikuję, jest sobota przed świętami wielkanocnymi, i pomyślałam sobie, że może jest to całkiem dobry moment na poruszenie tematu spędzenia czasu, a dokładniej bycia w tu i teraz. Ja wiem, że o uważności i innych tych rzeczach mówi się już od bardzo baaardzooo dawna, ale postanowiłam w tym poście spojrzeć na to przez pryzmat metafor.


You have to know that I love metaphors. The more complicated and abstract, the better, because they better reflect or illustrate what we want to say. For example, this mindfulness - lately I've been trying to savor moments like walking through the park to my apartment building, where I stop to smell the flowers (or take a picture of them), let the kids on scooters pass by, and just look around. This walk takes me about two minutes, so it's not some long moment during the day, but it's the moment I savor the most.

Musicie wiedzieć, że ja uwielbiam metafory. Im bardziej skomplikowane i abstrakcyjne, tym lepiej, bo mam wrażenie, że lepiej odzwierciedlają czy też obrazują to, co chcemy przekazać. Na przykład ta uważność – ostatnio staram się delektować takimi momentami jak przejście przez park do mojego bloku, w którym zatrzymuję się, żeby powąchać kwiatki (albo zrobić im zdjęcie), przepuszczam dzieci na hulajnogach i rozglądam się dookoła. To przejście zajmuje mi jakieś dwie minuty, więc to nie jest jakiś długi moment w ciągu dnia, ale to jest ta chwilą, którą się delektuję najbardziej.


“Savor” is the key word here - what if you thought of moments during the day as dessert or some food that you really enjoy and always eat slowly to savor each bite. Such delicacies cannot be eaten at once, quickly chewed, and swallowed. Just like with moments, those little dessert moments.

„Delektować się” jest tutaj słowem kluczowym – co gdyby pomyśleć o momentach w ciągu dnia jak o deserze albo jakimś jedzeniu, które bardzo lubicie i zawsze jecie powoli, żeby poczuć każdy kęs. Takich pyszności nie da się pochłonąć, zjeść na raz, szybko przegryźć i przełknąć. Tak jak z chwilami, tymi małymi momentami-deserami.


I just read Natalia de Barbaro's, Polish author, book called “Przędza”, which could be translated to “Yarn”, where the author writes about “rushmageddon” – a very apt statement that perfectly reflects the fact that we rush everywhere. Rushmageddon is just like this, eating fast/at once your everyday life, in a hurry, just to swallow quickly and fly on. And its opposite would be savoring, tasting, and enjoying the moments in the day.

Przeczytałam właśnie książkę Natalii de Barbaro „Przędza”, w której autorka pisze o „rushmagedonie” – bardzo trafne stwierdzenie, które idealnie odzwierciedla fakt, że wszędzie się śpieszymy. Rushmagedon jest właśnie takim pochłanianiem, czy wręcz pożeraniem codzienności, w pośpiechu, byleby tylko szybko przełknąć i lecieć dalej. A jego przeciwieństwem będzie właśnie delektowanie się, smakowanie, rozkoszowanie się chwilami w ciągu dnia.


What if instead of “savor” or “taste” we said, for example, “slurp”? Slurp moments. It doesn't sound very poetic, but let's break it down: surely you know people who drink a glass of water or juice or any other beverage with a choke. They barely taste it, and immediately it's all drunk. And slurping is impossible to drink quickly. If relishing or savoring moments doesn't appeal to you, try slurping those moments.

A co gdyby zamiast „delektować” czy „smakować” powiedzieć na przykład „siorbać”? Siorbać chwile. Nie brzmi to bardzo poetycko, ale rozłóżmy to na czynniki pierwsze: na pewno znacie osoby, które wypijają duszkiem szklankę wody czy soku czy jakiegokolwiek innego napoju. Ledwo posmakują, zaraz już wszystko wypite. A siorbiąc nie da się pić szybko. Jak rozkoszowanie czy delektowanie się chwilami do was nie przemawia to spróbujcie siorbać te chwile.


And this whole monologue is about the fact that if you have a little more free time now because of Easter, it might be worth trying to savor or taste or slurp up some moments. I plan to do it – both! I'm also curious which metaphor suits you better, and whether they speak to you at all. Let me know if you have any other ideas on how else to describe slow life!

A cały ten wywód jest o tym, że jeśli macie teraz trochę więcej wolnego czasu ze względu na Wielkanoc, to może warto spróbować podelektować się czy też posiorbać chwile. Ja w każdym razie zamierzam – i jedno i drugie! Jestem też ciekawa, która metafora pasuje wam bardziej, i czy w ogóle one do was przemawiają. Dajcie znać, czy macie jeszcze inne pomysły na to, jak inaczej opisać życie powoli i bez pośpiechu!

with love
Basia

Saturday, March 29, 2025

I love spring!


I love spring! I think I can surely say that it's my favorite season of the year. I love watching nature waking up after a winter's sleep. I love watching the view outside my window change from day to day. Well, I just love noticing all the little signs that make that lovely thought pop into my head that spring has finally come!


Kocham wiosnę! Chyba mogę śmiało powiedzieć, że to moja ulubiona pora roku. Uwielbiam oglądać budzącą się przyrodę po zimowym śnie. Uwielbiam obserwować, jak widok za oknem się zmienia z dnia na dzień. No po prostu kocham dostrzegać te wszystkie drobne znaki, które sprawiają, że w mojej głowie pojawia się ta wyjątkowa myśl, że przyszła wiosna!


For me, spring is a moment of awakening – well, I may not fall into winter sleep, but I can see from myself that my energy levels are smaller in winter than in spring or summer. That's why when I see the first signs of spring, I immediately feel that I want to do more - go out, meet with friends, take a walk... and of course, clean up! In Polish, we have a saying that can be translated to “spring cleaning” and I think that every kid has a memory of their parents saying that they have to clean, because it’s spring cleaning :p


Dla mnie wiosna jest momentem przebudzenia – może nie zapadam w sen zimowy, ale widzę po sobie, że mój zapas energii jest mniejszy zimą niż wiosną czy latem. Dlatego gdy widzę pierwsze oznaki wiosny, od razu czuję, że mi się więcej chce – wychodzić, spotykać ze znajomymi, spacerować… no i oczywiście sprzątać! W końcu nie bez powodu mówimy WIOSENNE porządki :p


Spring is a good time to start fresh. Just as at the beginning of the year we make new year’s resolutions and set goals, because after all, New Year = New Me, in spring it is worth to do a short evaluation of these goals and resolutions. Maybe something should be changed, transformed, done differently? Or maybe it is worth to start something new, different? Spring cleaning does not have to be only in the apartment - you can also do it inside you ;).


Wiosna jest dobrym momentem na nowe. Tak jak na początku roku postanawiamy sobie różne rzeczy i ustalamy cele, bo przecież Nowy Rok = Nowa Ja, tak na wiosnę warto zrobić krótką ewaluację tych celów i postanowień. Może coś warto zmienić, przekształcić, robić inaczej? Albo zacząć coś nowego, innego, kolejnego? Wiosenne porządki wcale nie muszą być tylko w mieszkaniu – można je zrobić również w swoim wnętrzu ;)


I decided to toss you previous posts with a similar theme – why not revisit them and get even more inspired! And let me know what you like best this time of year?

Postanowiłam sobie, że będę Wam podrzucać poprzednie posty o podobnej tematyce – może warto do nich wrócić i się dalej poinspirować! A wy dajcie mi konieczne znać, co najbardziej lubicie w tej porze roku?

Poststo revisit :) / Posty do poinspirowania się ;)
Cleansing and refreshing for spring

with love
Basia

Saturday, March 15, 2025

The struggle of moving out from your hometown






Today briefly and to the point. As you will soon see for yourself, the topic is important and not easy, which stresses me a little, but I concluded that it is necessary to talk about such things as well. Well, I have been living abroad for almost a year, and even before that, for almost two years, I lived outside my hometown. What do these two moments in my life have in common? Returning to my hometown for the weekend and sprinting to meet everyone. Did I succeed? Not really.

Dzisiaj krótko i na temat. Jak zaraz sami zobaczycie, temat dość ważny i niełatwy, co trochę mnie stresuje, ale doszłam do wniosku, że i o takich rzeczach trzeba rozmawiać. Otóż od prawie roku mieszkam za granicą, a jeszcze wcześniej, przez prawie dwa lata, mieszkałam poza rodzinnym miastem. Co łączy te dwa momenty w moim życiu? Powroty na weekend do rodzinnego miasta i sprint, żeby spotkać się ze wszystkimi. Czy mi się udawało? Nie.


And here is the problem: I always told myself that, after all, one weekend, two days, is quite a lot of time. But I was forgetting about the time I had to spend on the trip itself—to go and to go back—so out of these two days, I had, let's say, one and a half. This is not an incredibly large amount of time, especially when the obligatory point is to visit my grandmothers.

I w tym tkwi pewien problem – zawsze sobie mówiłam, że przecież jeden weekend, dwa dni, to całkiem sporo czasu. Ale zapominałam o czasie, który muszę poświęcić na sam dojazd, jak i później powrót do mojego aktualnego mieszkania – więc z tych dwóch dni robiło się takie, powiedzmy, półtora. Nie jest to niesamowicie duża ilość czasu, zwłaszcza gdy punktem obowiązkowym jest odwidzenie babć.

There were several times when I “packed” three meetings in a day, which eventually ended with the words “sorry, but I already have to go to another meeting” and fatigue, because after all, I was spending the whole day out. Plus, there is the guilt that I didn't spend enough time with this friend, and with this friend I didn't have time to meet at all.

Kilka razy zdarzyło mi się „upchnąć” trzy spotkania w ciągu dnia, co ostatecznie kończyło się słowami „przepraszam, ale muszę już iść na kolejne spotkanie” i zmęczeniem, bo przecież cały dzień poza domem. Plus do tego dochodzi poczucie winy, że tej przyjaciółce nie poświęciłam wystarczająco dużo czasu, a z tą koleżanką w ogóle nie miałam czasu się spotkać.


After a few such exhausting weekends, I came to the conclusion that it's pointless, and however it sounds - I have to choose who I want to meet with. I don't like this tactic, because you can always accuse of “favoring people,” but when you only have those two days, it's hard to make time for everyone.

Po kilku takich wyczerpujących weekendach doszłam do wniosku, że to bez sensu, i jakkolwiek to nie zabrzmi – muszę wybierać z kim chcę się spotkać. Nie podoba mi się ta taktyka, bo zawsze można zarzucić „faworyzowanie osób”, ale gdy ma się tylko te dwa dni, to ciężko jest każdemu poświęcić czas.

Now that I live abroad, my situation is a little more complicated. I don't come as often, so it's even more difficult to see all my friends. Nevertheless, I try to see as many people as possible—my grandmothers are an invariable, constant highlight—but I don't always succeed.

Teraz, gdy mieszkam za granicą, sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana, bo nie przyjeżdżam tak często, więc tym bardziej trudno jest „oblecieć” wszystkich znajomych. Mimo wszystko staram się zobaczyć jak najwięcej osób – moje babcie to niezmienny, stały punkt programu – ale nie zawsze się udaje.


I end today's post with a small appeal, but also a question. The appeal is to all those whose friends have left the hometown - all sorts of words/phrases “it's a pity you came for such a short time” or “it's a pity you have to go now” are not the best message and often create guilt (or at least that's how it works for me). A better option would be to say “thank you for finding the time! I'm glad we could meet”. Don't take this the wrong way - it's not a criticism, just a suggestion that it can be expressed differently.

And for those in the same situation, here is the question: what is your strategy for such short visits to your hometown? I'm curious how you guys organize your time!

Dzisiejszy post kończę małym apelem, ale i pytaniem. Apel jest do tych wszystkich, których przyjaciele wyjechali za granicę – wszelkiego rodzaju słowa/zdania „szkoda, że przyjechałaś/łeś na tak krótko” albo „szkoda, że już musisz iść” nie są najlepszym komunikatem i często wywołują poczucie winy (a przynajmniej tak to działa u mnie). Lepszym wyjściem byłoby powiedzieć „dziękuję, ze znalazłaś/łeś czas! Cieszę się, że mogliśmy się spotkać”. Nie odbierzcie tego źle – to nie krytyka, tylko sugestia, że można to wyrazić inaczej.

A pytanie mam do tych, co są w tej samej sytuacji – jaką wy macie strategię na takie krótkie przyjazdy do rodzinnego miasta? Jestem ciekawa, jak wy sobie organizujecie czas!

with love
Basia

Saturday, March 1, 2025

A one-day ski trip!


I don't know if you know this, but Vienna is very conveniently located on the map, I mean from a geographic point of view – from here you can get to many interesting destinations, both in Austria itself and abroad, in a relatively short time. One such destination is the ski stations, which are located an hour and a half from Vienna, which is close enough to make a one-day ski trip! And this is what we did with Vivien on the last weekend of February.

Nie wiem, czy o tym wiecie, ale Wiedeń ma to do siebie, że jest bardzo fajnie usytuowana na mapie – stąd można dojechać w wiele ciekawych miejsc, zarówno w samej Austrii, jak i za granicą, w relatywnie krótkim czasie. Jedną z takich destynacji są stacje narciarskie, które znajdują się półtorej godziny od Wiednia – jest to na tyle blisko, że można zrobić jednodniowy wypad na narty! I właśnie taki jednodniowy wypad zorganizowaliśmy sobie ze znajomymi Viviena w przedostatni tydzień lutego.


It was a great return to skiing for me - the last time I skied was 10 years ago, when I was 15, haha! I was a little afraid if I still knew how to ski, but when I first skied down the slope, it felt like if the last time I skied, was a week earlier. As my Mom says 'it's like riding a bike, the body just remembers, no matter how long you've been not doing it'!

Dla mnie to był wielki powrót do nart – ostatni raz jeździłam na nartach 10 lat temu, kiedy miałam 15 lat, haha! Trochę się bałam, czy ja nadal umiem jeździć na nartach, ale powiem szczerze, że jak pierwszy raz zjechałam po stoku na dół, to czułam się tak, jakbym ostatni raz na nartach była tydzień wcześniej. Jak to moja Mama mówi „to jak jazda na rowerze, ciało po prostu pamięta, niezależnie od tego, ile czasu się tego nie robiło’!


This trip was a lot of fun, and only reinforced my belief that what used to bring us great joy, at 99% still does. If you've ever had a passion, a favorite activity (not necessarily sports), and for some reason you stopped doing it and haven't returned to that activity until now - try it again! I'm sure you will feel that joy you felt when you were a kid. I have so with skiing and with contemporary dance, to which I returned after 5 years of not dancing. Of course, it may not be the same level as before, but the fun is still the same!

So what, do you already have an idea of what you want to return to? Let us know in the comments! :)
 
Ten wyjazd sprawił mi ogromną frajdę i tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że to, co kiedyś sprawiało nam dużą radość, na 99% nadal to robi. Jeśli kiedykolwiek mieliście jakąś pasję, ulubioną aktywność (niekoniecznie sportową), i z jakiegoś powodu ją przerwaliście i do tej pory nie wróciliście do tej aktywności – spróbujcie jej na nowo! Jestem pewna, że poczujecie tą radość, którą czuliście za dzieciaka. Ja tak mam z nartami i z tańcem współczesnym , do którego wróciłam po 5 latach nietańczenia. Wiadomo, może to nie jest ten sam poziom, co kiedyś, ale frajda nadal taka sama!

To co, macie już pomysł, do czego chcecie wrócić? Dajcie znać w komentarzu! :)

with love
Basia

Saturday, February 15, 2025

Something went wrong (and needs to be changed)

When I created my blog five years ago (FIVE YEARS AGO!!!!), I had one thought: I am creating MY blog, MY space on the Internet, MY place to share what I want. Okay, it's several thoughts, but they have one thing in common - that this is something MINE. This huge excitement was then followed by a huge wave of motivation to write, a lot of sources of inspiration, and infinite ideas for topics, the number of which increased daily. Now and then I would get an idea for another post, another series, or another category on the blog. And so it went smoothly and with ease, without too much thinking.

Kiedy pięć lat temu (Pięć lat temu!!!!) utworzyłam swojego bloga, miałam w głowie jedną myśl – tworzę MOJEGO bloga, MOJĄ przestrzeń w internecie, MOJE miejsce dzielenia się MOIMI przemyśleniami. Dobra, jest to kilka myśli, ale łączy je jedna rzecz – że jest to coś MOJEGO. Za tym szła ogromna motywacja do pisania, nieskończona wena i milion tematów, których ilość zwiększała się z każdym dniem. Co chwilę wpadał mi do głowy pomysł na kolejny post, kolejną serię, kolejną kategorię na blogu. I tak to szło gładko, jak po maśle, bez zbędnego główkowania.
 
And then came the first obstacle - the pressure that it had to be on time, 10:00 a.m. on Saturday, with super photos, prepared Instagram story, everything on tiptop. Then someone stopped me and said, “hey, you are the one creating this blog, it is for you, not you for it”. The pressure started to melt away, and I started telling myself that it doesn't have to be an i-d-e-a-l blog, it's just supposed to be mine.

A potem pojawił się pierwszy kryzys twórczy – presja, że musi być na czas, punkt 10:00 w sobotę, z super zdjęciami tematycznymi, gotowa relacja na Instagram, wszystko na tiptop. Wtedy ktoś mnie zatrzymał i powiedział „stop, to ty tworzysz tego bloga, on jest dla ciebie, nie ty dla niego”. Presja zaczęła topnieć, a ja zaczęłam sobie mówić, że to nie musi być i-d-e-a-l-n-y blog, on ma być po prostu mój.

Three years ago (three years ago!!!) I started the podcast, and here again, there was a huge change, because I realized that a podcast every week and a blog every week was far too much, but even with my system “once there is a blog post and once there is a podcast episode” it is already a lot of work and content to prepare. At first, it was going very well, I had episodes a month ahead, sometimes even two months (!), and the blog somehow wrote itself - and everything was perfect until I moved to Vienna and started working full-time.

Trzy lata temu (trzy lata temu!!!) pojawił się podcast i tutaj znowu nastąpił przełom, bo stwierdziłam, że podcast co tydzień i blog co tydzień to zdecydowanie za dużo, ale nawet z regułą, że raz jest post na blogu, a raz odcinek podcastu, już jest dużo pracy. Początkowo szło mi bardzo dobrze, miałam odcinki na miesiąc do przodu, czasem nawet dwa miesiące (!), a blog jakoś pisał się sam – i wszystko było cacy, aż do momentu wyprowadzki do Wiednia i rozpoczęcia pracy na etat.
 
And here we come to the main point of today's post - I put so much pressure on myself that I had to find a way to write a post or record an episode despite the lack of time to create. On the one hand, I was saying to myself “I'm letting go, I have nothing interesting to say, I have nothing prepared, I don't have time, I don't have strength, I have something more interesting to do”, and on the other hand I had in my head “I have to find a way, it's just a matter of discipline and making a habit, so stop making excuses and sit down and do what you have to do”.

I tutaj przechodzimy do sedna dzisiejszego posta – nałożyłam na siebie przymus, że muszę znaleźć sposób na to, żeby publikować mimo zdecydowanie mniejszej ilości czasu na tworzenie. Z jednej strony mówiłam sobie „odpuszczam, nie mam nic ciekawego do powiedzenia, nie mam nic przygotowane, nie mam czasu, nie mam siły, mam coś ciekawszego do roboty”, a z drugiej miałam w głowie „jak to tak, muszę znaleźć jakiś sposób, to tylko kwestia dyscypliny i wprowadzenia nawyku, że w jakiś dzień o jakiejś porze tworzę i koniec”.

One day I decided to talk to Vivien about it - that on the one hand, I have been doing this for five years, I have this blog and podcast and I create, but on the other hand, I can't find the time, I don't have so many ideas as before and I don't have the energy to create. And then he asked me this important question that gave me food for thought - “Does this make you happy? Does creating this blog and podcast make you happy?”. Surprisingly, the answer didn't come automatically, as I assumed it would.

Któregoś dnia postanowiłam porozmawiać o tym z Vivienem – że z jednej strony od pięciu lat to robię, mam tego bloga i podcast i tworzę, a z drugiej nie umiem znaleźć czasu, nie mam pomysłów, nie mam weny. I wtedy on zadał mi to ważne pytanie, które dało mi do myślenia – „czy to sprawia Ci radość? Czy tworzenie tego bloga i podcastu sprawia, że jesteś szczęśliwa?”. O dziwo odpowiedź nie pojawiła się automatycznie, jak zakładałam.
 
The answer is - I don't know. I wish it still brought me joy, but I think I lost it along the way during these last few months. I've gone back to the first obstacle again - the pressure that I have to create, thereby taking away what this blog was made of - the joy of writing, the joy of telling stories, the joy of sharing what's mine.

Odpowiedź brzmi – nie wiem. Chciałabym, żeby to nadal sprawiało mi radość, ale chyba zgubiłam ją po drodze podczas tych kilku ostatnich miesięcy. Wróciłam z powrotem do kryzysu twórczego sprzed ilku lat – presji, że muszę tworzyć, tym samym zabierając sobie to, z czego powstał ten blog – radość z pisania, radość z opowiadania, radość z dzielenia się tym, co moje.
 
I want to regain that joy. I want to create again out of passion, not pressure. I want this project to start exciting me again, to be for me, not me for it. I make a serious promise that I will continue to create, more or less regularly, with an emphasis on doing so without pressure. Maybe without some big thoughts or wise messages or valuable advice, but always authentically, as time and my strength will allow me.

Chcę odzyskać tą radość, chcę na nowo tworzyć z pasji, a nie z presji, chcę, żeby ten projekt na nowo zaczął mnie ekscytować, być dla mnie, a nie ja dla niego. Uroczyście postanawiam, że będę nadal tworzyć, mniej lub bardziej regularnie, z naciskiem na to, żeby było bez presji, może bez jakiejś większej myśli, czy mądrego przesłania, albo cennej rady, ale zawsze autentycznie, tak jak mi czas i moje siły pozwolą.
 
Ściskam,
with love,
Basia

Saturday, January 18, 2025

Routines change


Last year, after moving out to Vienna, my wonderfully developed routines began to change. At first I didn't like it at all, but despite this feeling I couldn't find even a pinch of motivation to put myself back into my old habits. After a while, I stopped criticizing myself so much for no longer writing in my diary or for no longer doing yoga as often as before, and I began to see the reason why these routines had changed.

W zeszłym roku, po przeprowadzce do Wiednia, moje wspaniale wypracowane rutyny zaczęły ulegać zmianie. Początkowo w ogóle mi się to nie podobało, ale mimo tego niezadowolenia nie znajdowałam nawet okruszka motywacji, żeby ponownie wrócić do starych nawyków. Po pewnym czasie przestałam się tak biczować, że już nie piszę w moim pamiętniku albo że już nie uprawiam jogi tak często jak wcześniej, i zaczęłam dostrzegać powód, dlaczego te rutyny uległy zmianie.


Before coming to Vienna, I lived alone and had to fill my time somehow. My morning and evening habits - ten minutes of yoga, meditation, breakfast at home, and stretching and writing in my diary in the evening - were great for living-alone-me. And also, at that time, creating content for the blog and for the podcast was really easy for me. Now it's completely different.

Przed przeprowadzką mieszkałam sama i musiałam jakoś zapełnić czas. Świetnie mi w tym pomagały moje poranne i wieczorne nawyki – dziesięć minut jogi, medytacja, śniadanie w domu, a wieczorem rozciąganie i pisanie w pamiętniku. Do tego dochodziło tworzenie treści na bloga i do podcastu, co wtedy przychodziło mi z dużą łatwością. Teraz jest zupełnie inaczej.


Now I don't live alone. I live with someone with whom I share time and space, with whom I have built various habits together, that I didn’t notice for a long time, and which have settled into our daily life for good. Also the truth is that I have neglected my old habits because of false thinking - that by living together, we must do everything together, but even in living together and sharing the life there is always some room for just me.

Teraz nie mieszkam sama. Mieszkam z kimś, z kim dzielę czas i przestrzeń, z kim wspólnie wybudowałam różne nawyki, których przez dłuższy czas nie widziałam, a które na dobre zadomowiły się w naszej codzienności. Prawda jest też taka, że zaniedbałam swoje dawne nawyki przez błędne myślenie – że mieszkając razem, wszystko robimy razem, a przecież nawet we wspólnym mieszkaniu i życiu jest trochę miejsca dla mnie samej.


So this year I decided to work on new habits that I realistically have the time and desire to do. I have two main categories - physical activity and online creativity. I really want to develop a solid routine that will allow me to create content regularly and get in better form. I know that watching videos on how to create new habits over and over again will not create those habits, and I need action, but I'm giving myself time and starting slowly, without inflating the bar.

And how are your routines? Are they still the same, or have they changed over time? Let me know what it looks like for you!

Dlatego w tym roku postanowiłam popracować nad nowymi nawykami, na które realnie mam czas i chęć. Mam dwie główne kategorie – aktywność fizyczna i twórczość internetowa. Zależy mi na wypracowaniu solidnych rutyn, które pozwolą mi na regularne tworzenie treści i na poprawienie kondycji. Wiem, że oglądanie w kółko filmików o tym, jak stworzyć nowe nawyki tych nawyków nie stworzy i potrzebuję działania, ale daję sobie czas i zaczynam powoli, bez zawyżania poprzeczki.

A jak tam wasze rutyny? Czy nadal są takie same, czy może uległy zmianie na przestrzeni ostatniego czasu? Dajcie znać, jak to u was wygląda!

with love
Basia

PS Lovely photos from a beautiful walk in the park last year :) // Te piękne zdjęcia zostały zrobione podczas cudownego spaceru w pewien listopadowy dzień w zeszłym roku :)

Saturday, January 4, 2025

Welcome to 2025!


I think I write this every single time, but I'll repeat it again and again - each year goes by faster and faster, and I have a constant feeling that this is like a fast run for one hundred meters instead of a marathon for forty-two kilometers... Well, maybe I'm exaggerating? Maybe it depends on the periods of the year... Nevertheless, time is flying like crazy and I can feel it more and more.
 
Chyba piszę to za każdym razem, ale będę się powtarzać bez skrupułów – każdy rok mija mi coraz szybciej i mam nieodparte wrażenie, że to jest ewidentny sprint na sto metrów, a nie maraton na czterdzieści dwa kilometry… Chociaż może trochę przesadzam? Niemniej jednak czas leci jak szalony i czuję to coraz bardziej.


Last year I was more or less familiar with my own plans and knew what awaited me, but this year I'm not quite sure what will happen. At least one thing won"t change - I will be flying between Austria and Poland, with small breaks for flights to France. It's possible that one big trip will be planned in the seconed part of the year, but as nothing is certain or set for now, I won't reveal anything until everything is clear. I also expect that this year will be filled with weekends with friends dropping by to visit Vienna. I really enjoy such weekends, because that's when I turn back into a tourist who rediscovers her city.

Tak jak w zeszłym roku byłam mniej więcej obeznana we własnych planach i wiedziałam co mnie czeka, tak w tym nie jestem do końca pewna, co się wydarzy. Niezmiennie będę latać między Austrią a Polską z małymi przerwami na loty do Francji. Możliwe, że czeka mnie jedna wielka podróż, ale jako że nic nie jest w tej kwestii pewne ani ustalone, to na razie nic nie zdradzę. Spodziewam się też, że ten rok będzie również usiany weekendami ze znajomymi, którzy będą wpadać do Wiednia w odwiedziny. Bardzo lubię takie weekendy, bo właśnie wtedy zamieniam się z powrotem w turystkę, która na nowo odkrywa swoje miasto.


This year is sure to be full of more and more work experiences, and of course, full of German language experiences! After seven months of active study, I feel I can already say a lot and understand quite a bit, but it's still not the level I need at work. My inner critic also comes into play, but I'll tell you more about that in the coming post.

Ten rok na pewno będzie obfitował w coraz to nowsze doświadczenia związane z pracą, a co za tym idzie – w doświadczenia związane z językiem niemieckim! Po siedmiu miesiącach aktywnej nauki czuję, że mogę już dużo powiedzieć i całkiem sporo zrozumieć, ale to nadal nie jest poziom, którego potrzebuję w pracy. W grę wchodzi również mój wewnętrzny krytyk, ale o tym opowiem wam w kolejnym poście.




What else? Time will tell! I'm leaving myself some slack for surprises, spontaneous outings, maybe trying new things too? I don't know for now, but as time goes on I'll find out! :) And how are your plans for the new year? Do you already have something specific written in the calendar? Or are you just flowing with the times and leaving yourself room for spontaneity? Let me know in the comments!

Co jeszcze mnie czeka? Czas pokaże! Zostawiam sobie trochę luzu na niespodzianki, spontaniczne wypady, może też próbowanie nowych rzeczy? Sama nie wiem, ale w miarę upływu czasu się dowiem! :) A jak Wasze plany na nowy rok? Macie już coś konkretnego zapisanego w kalendarzu? Czy póki co płyniecie z czasem i zostawianie sobie miejsce na spontaniczność? Dajcie znać w komentarzu!

Lovely photos from my quick trip to Paris :) // Dzisiejsze zdjęcia z małej wizyty w Paryżu :)

with love
Basia


© Primineers. Design by FCD.