Sunday, November 3, 2024

October in Vienna


October in Vienna is very charming. Since I've been living here, I've definitely had more time to explore each season in this city. This month has been unexpectedly warm and sunny, which encouraged us to go out for walks, spend time outdoors, or choose tables in café gardens instead of taking a table inside. And while outside, I admired the color change of the leaves on the trees - this is one of my favorite times of the year, and I never stop being impressed by how nature changes.

Październik w Wiedniu jest bardzo urokliwy. Odkąd tutaj mieszkam mam zdecydowanie więcej czasu na odkrywanie każdej pory roku w tym mieście. Ten miesiąc był wyjątkowo ciepły i słoneczny, co zachęcało nas do wychodzenia na spacery, spędzania czasu na świeżym powietrzu, czy też wybierania stolików w kawiarnianych ogródkach, zamiast w ich środku. A będąc na dworze, podziwiałam zmieniające się kolory liści na drzewach – jest to jeden z moich ulubionych momentów w roku i nigdy nie przestaję się zachwycać tym, jak natura się zmienia.


Talking about more everyday life things, for the first time October was not the start of the academic year for me. To be honest, after graduating in June, I completely forgot about studies and didn't even realize that I usually went back to university this month. This year, instead of going back to uni, I went back to dancing - after a 5-year break, I went to contemporary dance class! Well, I still lack regularity, but I'm slowly getting back to it.

Z takich bardziej życiowych rzeczy, po raz pierwszy październik nie był dla mnie początkiem roku akademickiego. Szczerze powiedziawszy, po skończeniu studiów w czerwcu kompletnie o nich zapomniałam i nawet się nie zorientowałam, że w tym miesiącu zazwyczaj wracałam na uczelnię. W tym roku zamiast wracać na studia, wróciłam na salę taneczną – po 5 latach przerwy poszłam na zajęcia z contemporary dance! Co prawda jeszcze brakuje mi regularności, ale powoli do tego wracam.


Autumn is the time of year when everything slows down and nature prepares for winter sleep. The reason I say this is that, along with nature, my creativity and my inspiration went to sleep. I'm going through some kind of creative crisis - for example, I wrote this post three times, and I completely couldn't figure out what I wanted to write. I don’t know what to do about it, whether to let it live and hope that my creativity will return, or to mobilize my sleepy mind to use its creative powers. So far I haven't come to a sensible solution, so if you have any hints I'd love to hear your advice :)
Anyway, I hope you had a lovely October and that you started you November in a great way!

Jesień to pora roku, w której wszystko zwalnia, a natura przygotowuje się do snu zimowego. Mówię o tym dlatego, że wraz z naturą moja wena i twórczość poszły spać. Zaliczam jakiś kryzys twórczy – dla przykładu ten post pisałam trzy razy i kompletnie nie mogłam dojść do ładu z tym, co chcę napisać. Trochę nie wiem, co z tym zrobić, czy dać temu żyć i liczyć, że moja wena powróci, czy może zmobilizować moje zaspane komórki mózgowe do wysilenia swoich twórczych mocy. Na razie nie doszłam do sensownego rozwiązania, więc jak macie jakieś podpowiedzi to chętnie poznam wasze rady :)
Mam nadzieję, że wasz październik był równie ciekawy i spokojny, i że miło zaczęliście listopad!

with love
Basia

Saturday, October 12, 2024

Do I miss Poland?

The question my two grandmas always ask me, to which I always answer the same thing - no, I don't miss it. For those who don't know, I'll quickly mention that I moved from Poland to Vienna permanently in April 2024. And as I am asked this question every single time when I’m back home, I thought why not to talk about this also here. So, do I miss Poland or not? My answer is still no :p but I'll explain why.

Pytanie, które zadają mi moje obie babcie – czy tęsknisz za Polską? Na które odpowiadam niezmiennie tak samo – nie, nie tęsknię. Dla tych, którzy nie wiedzą, szybko wspomnę, że w kwietniu 2024 roku wyprowadziłam się z Polski do Wiednia na stałe. Opowiedziałam co nie co w podcaście, posłuchać możecie tutaj, ale na blogu jeszcze o tym nie mówiłam. No więc, tęsknię za Polską czy nie? Moja odpowiedź nadal brzmi nie :p ale wyjaśnię wam dlaczego.

First of all, I moved out because I WANTED to move out. And that's the key word. I didn't move out to look for a job or to look for a better-paying position, nor was the reason to escape my problems or to start life over. I left because I wanted to leave so I could live with my boyfriend and finish the long-distance stage.

Po pierwsze wyprowadziłam się, bo CHCIAŁAM się wyprowadzić. I tutaj jest słowo klucz. Nie wyjechałam za pracą, za poszukiwaniem lepiej płatnej posady, powodem nie była też ucieczka od problemów czy też chęć zaczęcia życia na nowo. Wyjechałam, bo chciałam wyjechać, żeby móc zamieszkać z moim chłopakiem i skończyć etap long-distance.

Secondly, the fact that my boyfriend was already here, made my motivation to move out really high, so I didn't really think much about the fact that I was moving out of my home country abroad. Despite the fact that while leaving I left my family and also friends, I was going to a person very close to me, who did everything to make the moving out go smoothly and without sorrows.

Po drugie, fakt, że był tutaj już mój chłopak, że moja motywacja do wyprowadzki była naprawdę spora, więc też nie zastanawiałam się wielce nad faktem, że wyprowadzam się z ojczystego kraju za granicę. Mimo że wyjeżdżając opuściłam moją rodzinę i też znajomych, to jednak jechałam do bardzo bliskiej mi osoby, która zrobiła wszystko, żeby ta przeprowadzka przeszła płynnie i bez smutków.

And the last thing, I went to a country that is actually not that far from Poland! I could buy a ticket like now, go to the airport and be in Warsaw in one hour. It's not a very economical solution :p but it's fast, so I can fly home at any time. The truth is that I feel like I live in another city in Poland, only everything is in German hehe.

I po trzecie, wyjechałam do kraju, który tak naprawdę nie jest daleko od Polski! Mogłabym w tym momencie kupić bilet, jechać na lotnisko i w godzinę przylecieć do Warszawy. Nie jest to bardzo ekonomiczne rozwiązanie :p ale jest szybkie, więc w każdej chwili mogę polecieć do domu. Prawda jest taka, że czuję się jakbym mieszkała w innym mieście w Polsce, tylko wszystko  jest po niemiecku hehe.

Moving abroad doesn't always involve homesickness, which also doesn't mean that home isn't important to us. I like to go to Poland and visit my family, but I'm also happy in Vienna, where I live.
I'm curious, are there people among you who live abroad? How do you feel? Let us know in the comments!

Wyprowadzki za granicę nie zawsze wiążą się z tęsknotą za domem, co też nie oznacza, że dom nie jest dla nas ważny. Lubię jeździć do Polski i odwiedzać rodzinkę, ale jestem też szczęśliwa w Wiedniu, w którym mieszkam.
Jestem ciekawa, czy wśród was są osoby, które mieszkają za granicą? Jak się czujecie? Dajcie znać w komentarzu!

with love
Basia

Saturday, September 28, 2024

Fall season


I've been listening to the matcha diaries podcast, which released a new series of fall episodes. Cara and Leo talk about their autumn routines, the books they plan to read and what autumn brings with itself. And so while I was listening to these conversations, which I highly recommend by the way, I decided to pass on this autumnal inspiration, I took from them, here on the blog. Maybe I won't give you my reading list for autumn 2024, because I'm not a huge book reader like Cara and Leo, but I will tell you about how I would like to spend this year's autumn :)

Słucham sobie ostatnio podcastu the matcha diaries, w którym pojawiła się nowa seria odcinków jesiennych. Cara razem z Leo opowiadają o swoich jesiennych rutynach, książkach, które zamierzają przeczytać i o tym, co jesień ze sobą niesie. I tak słuchając tych rozmów, które tak w ogóle bardzo polecam, postanowiłam przekazać inspiracje, które zaczerpnęłam od nich, tutaj na blogu. Może trochę nie przedstawię wam mojej listy czytelniczej na jesień 2024, bo takim pochłaniaczem książek jak Cara i Leo nie jestem, ale poopowiadam wam o tym, jak chciałabym przeżyć tegoroczną jesień :)


First of all - do not have a negative attitude! I tend to fall into the pattern of thinking “it's raining, so it's ugly. It's ugly, so it's sad. It's sad, so I don't want to do anything. I don't want to do anything, so I'm lazy...” And so on and so forth. This time I would like to have a more optimistic attitude and look for rays of joy. Without putting pressure on me, just simple letting it be.

Po pierwsze – nie nastawiać się negatywnie! Mam tendencję do wpadania w schemat myślenia „pada, więc jest brzydko. Jest brzydko, więc jest smutno. Jest smutno, więc nic mi się nie chce. Nic mi się nie chce, więc jestem leniwa…” i tak dalej, i tak dalej. Tym razem chciałabym mieć bardziej optymistyczne nastawienie i szukać promyczków radości. Bez spiny i presji, że MUSZĘ, tylko tak o, po prostu.

Second – enjoy the autumn aura, which means candles, blankets, sweaters, huge scarves, cinnamon, crumbles with apple, plum cake... all that autumn is, smells and tastes like! By the way, have a look on one of the posts with autumn recipes ;)

Po drugie – rozkoszować się jesienną aurą, czyli świeczki, kocyki, swetry, grube szale, cynamon, jabłka pod kruszonką, ciasto śliwkowe… wszystko to czym jesień jest, pachnie i smakuje! Swoją drogą, podrzucam wam jeden z postów z jesiennymi przepisami ;)


And third – autumn is a time to slow down, to let go, to fall asleep. And I'm not talking about stopping any activities, but more about taking care of yourself, your inner self, both in terms of body and spirit. I recommend here evenings under a blanket, a bowl of warm nutritious soup, a smile on a cloudy day and small pleasures like pumpkin spice latte.

I po trzecie – jesień to czas zwalniania, odpuszczania, zapadania w sen. I nie mówię tutaj o zaprzestaniu jakichkolwiek aktywności, ale bardziej o takim zadbaniu o siebie, o swoje wnętrze, zarówno w kontekście ciała jak i ducha. Polecają się tutaj wieczory pod kocykiem, miska ciepłej pożywnej zupy, uśmiech w pochmurny dzień i małe przyjemności w postaci pumpkin spice latte.

And that's it for now! Also you can go and check my old post about autumn drinks. And the podcast I was mentioning in this post, the matcha diaries,  you can find it on Spotify and on Instagram! What will your autumn look like? I look forward to your comments!

I to tyle! Zapraszam was jeszcze tutaj, na post o jesiennych napojach. A podcast the matcha diaries znajdziecie na Spotify i na Instagramie. Jak będzie wyglądać wasza jesień? Czekam na wasze komentarze!

with love
Basia

Sunday, September 15, 2024

Geeez, I did it again...

My routine is a bit out of the track, as I've been running in Poznan for the past week. Well, maybe not literally, but almost. Well, every time I tell myself that this time will be different. And (almost) every time it is still as before. 

Rutyna trochę zawalona, bo przez ostatni tydzień biegałam w Poznaniu. No, może nie dosłownie, ale prawie. Cóż, za każdym razem powtarzam sobie, że tym razem będzie inaczej. I za (prawie) każdym razem jest tak samo. 

Since I've been living in a different place, and I mean a different city in Poland and now a different country, every time I come to my hometown I prepare a meeting plan for myself. Yes, you read right, a meeting plan. I want to meet with everyone, and preferably with everyone separately, because then I can listen to what's going on there. Only this plan has one big downside - suddenly there are a lot of these meetings, and I'm running from one to another.

Odkąd żyję sobie w innym miejscu, i mam tu na myśli inne miasto w Polsce, a teraz też inny kraj, za każdym razem, gdy przyjeżdżam do rodzinnego miasta przygotowuję sobie plan spotkań. Tak, dobrze czytacie, plan spotkań. Chcę się spotkać z każdym i to najlepiej z każdym osobno, bo wtedy mogę posłuchać co tam słychać. Tylko ten plan ma jeden duży minus - nagle tych spotkań jest mnóstwo, a ja biegam z jednego na drugie.

On the one hand, I know that these meetings are important, because they are with people who are important to me. But on the other hand, I am now after a week's vacation, which was not a real vacation. Actually it"s the opposite, it was kind of a work, because all this requires logistics, preparation, energy and concentration. So after my vacation I'm coming back .... tired.

Z jednej strony wiem, że te spotkania są ważne, bo są z ludźmi, którzy są dla mnie ważni. Ale z drugiej jestem teraz po tygodniu urlopu, który w cale urlopem nie był. Wręcz przeciwnie, był pracą, bo to wszystko wymaga logistyki, przygotowania, energii i skupienia. Więc po moim urlopie wracam... zmęczona. 

Am I upset because of people wanting to meet? No, not at all. I'm a little bit upset with myself that I don't know how to organize it, and it's been like this for two years now. Maybe in the future I'll manage to organize it in such a way that everyone will be happy (or most of them), and I'll be relaxed. And if you have any interesting solutions, I'd love to hear! I'll accept all tips and recommendations.

Czy mam ludziom za złe, że chcą się spotkać? Nie, absolutnie nie. Mam trochę sobie, że nie umiem sobie tego zorganizować, i to tak już od dwóch lat. Może za którymś razem mi się uda zorganizować to tak, żeby każdy był zadowolony (albo większość), a ja wypoczęta. A jak macie jakieś ciekawe rozwiązania, to chętnie posłucham! Przyjmę wszystkie porady i polecajki. 

with love
Basia 

Saturday, August 24, 2024

25 years old



Today it’s gonna be very quick, because time is just running away from me, and the moving out (again?!) waits to be done. I'll tell you more about this, but later. Today's post is a true ode of gratitude.

Dzisiaj krótko, bo czas mi ucieka, a przeprowadzka (znowu?!) czeka. O przeprowadzce jeszcze opowiem, za to dzisiejszy post to prawdziwa oda wdzięczności.

I just turned 25, and sometimes I sit and have a “throwback moment”. It makes me very happy and sometimes I get emotional. A lot has happened in my life, even 1.5 years ago it was still a little bit crazy, and now I'm living in Vienna with my boyfriend, a French guy I met 5 years ago during my Erasmus, I’m working at a job I really wanted to work at and earning my first money. As my mother recently said “see how beautifully your life is going”.


Skończyłam 25 lat i tak sobie czasem patrzę na to, co już za mną. Sprawia mi to ogromną radość, a czasem się wzruszam. Dużo się w moim życiu działo i to nawet 1,5 roku temu, a teraz mieszkam sobie w Wiedniu z moim chłopakiem, Francuzem, którego spotkałam 5 lat temu na Erasmusie, pracuję na stanowisku, na którym bardzo chciałam pracować i zarabiam swoje pierwsze pieniądze. Jak to moja mama ostatnio powiedziała „zobacz, jak ci się pięknie życie układa”.


Maybe it sounds like I'm bragging or living in a bubble of life in roses, but that's how my life is now. And when I think about where I started and where I am now, there is a sentence coming to my mind - “you are stronger than you think”. I know it's such a catch-phrase that goes around the Internet, but it's true. Many times I've caught myself forgetting how much I've accomplished, or I don't appreciate it at all, and yet I've done a lot of work to be here, and I actually can be very proud of that.


Może to brzmi jakbym się przechwalała albo życie w bańce cukierkowości, ale tak właśnie wygląda moje obecne życie. I kiedy myślę o tym, gdzie zaczynałam, a gdzie jestem teraz, to przypominają mi się słowa „you are stronger than you think”. Ja wiem, że to takie powiedzenie-wytrych, które przewija się przez internet, ale to prawda. Wiele razy złapałam się na tym, że zapominam ile osiągnęłam, albo w ogóle tego nie doceniam, a przecież wykonałam ogromną pracę, żeby tu być i mogę być z tego w pełni dumna.


Today's post is a reminder for you to appreciate. So stop, look back and realize the amount of work you have done, whether it's a few days, weeks, months or years. And finally, think back to where you started and with what thoughts. And then say to yourself “yeah, you are stronger than you think”.

Dzisiejszy post jest taką przypominajką, żeby się zatrzymać, spojrzeć wstecz i uświadomić sobie ogrom wykonanej pracy, niezależnie od tego, czy to kilka dni, tygodni, miesięcy, czy lat. I na koniec pomyślcie sobie o tym, gdzie zaczynaliście i z jakimi myślami. A potem powiedzcie sobie „yeah, you are stronger than you think”.

with love
Basia

Saturday, August 3, 2024

You’re putting too much pressure on you, you know? Why?



My first month in the job is over, and thus my trial period is over - in Austria the trial period is only one month! In the last week of July, I was talking to my colleague at work about how I was doing here, what kind of expectations I had/have, and suddenly my colleague said "You're putting too much pressure on you, you know?". This made me think about it.

Mój pierwszy miesiąc w pracy się skończył, a co za tym idzie skończył się mój okres próbny – w Austrii okres próbny trwa tylko jeden miesiąc! W ostatnim tygodniu lipca rozmawiałam z moją koleżanką w pracy o tym, jak mi się tutaj pracuje, jakie miałam/mam oczekiwania, i w pewnym momencie moja koleżanka powiedziała „You’re putting too much pressure on you, you know?”. Dało mi to do myślenia.


On the one hand, I understand my feelings - I'm in a foreign country, I'm working in a foreign language that I don't know yet, this is my first job in the profession and I want to show my best side. But instead of giving myself time to get used to everything step by step and make mistakes, I let my inner critic take over, and that doesn't end well....

Z jednej strony rozumiem swoje podejście – jestem w obcym kraju, pracuję w obcym języku, którego jeszcze nie znam w pełni, to jest moja pierwsza praca w zawodzie i chcę pokazać się z jak najlepszej strony. Ale zamiast dawać sobie czas na przyswojenie wszystkiego po kolei i popełnianie błędów, pozwalam wewnętrznemu krytykowi przejąć stery, a to nie kończy się dobrze…


“You don't understand anything, how do you want to participate in a meeting?", "Your collegue told you to use a different ingredient in this cream recipe, well yes, you don't know anything about ingredients", "God your shampoo didn't work out... why did you do these studies?", "everyone corrects you because they think you can't do anything right...". - my overthinking combined with my inner critic is quite a combo.

„Nic nie rozumiesz, jak chcesz uczestniczyć w spotkaniu?”, „Twoja koleżanka powiedziała ci, żebyś użyła innego składnika w tym przepisie na krem, no tak, ty nic nie wiesz o składnikach”, „Boże nie wyszedł ci szampon… po co robiłaś te studia?”, „wszyscy cię poprawiają, bo uważają, że nic nie potrafisz…” – mój overthinking w połączeniu z wewnętrznym krytykiem to niezłe kombo.


Why this pressure, which in actually I put on myself? It doesn't help, it only bothers me and puts tears in my eyes to cry. I'm working on changing these thoughts, but it's going comme si comme ça, because the mind likes to go old paths. But I'm trying! The truth is that in such circumstances, when you are in a new place, the pressure comes even automatically. However, it is necessary to check whether it is the environment that imposes it on us, or ourselves.

Po co ta presja, którą w dodatku sama sobie nakładam? Nie pomaga, tylko przeszkadza i wciska płacz do gardła. Pracuję nad zmianą tych myśli, ale idzie to opornie, bo umysł lubi chodzić starymi ścieżkami. Ale się staram! Prawda jest taka, że w takich okolicznościach, gdy jest się w nowym miejscu, presja pojawia się wręcz automatycznie. Jednak trzeba sprawdzić, czy to otoczenie ją na nas nakłada, czy my sami.


If you are in a new situation, not necessarily in a new job, but maybe in a new city, in a new group of friends, and you are feeling the pressure – you are not alone! I am also in this situation. I'm hugging you and crossing my fingers for getting that pressure off.

Jeśli jesteście w nowej sytuacji, niekoniecznie w nowej pracy, ale może w nowym mieście, w nowej grupie znajomych, i odczuwacie presję – nie jesteście sami! Ja też jestem w tej sytuacji. Przytulam was mocno i trzymam kciuki za na, żebyśmy ściągnęli tą presję z siebie.

with love
Basia

Saturday, July 20, 2024

Finding balance again


I recently watched a video on Lavendaire's channel about regaining balance and getting back to daily routines, or creating new ones. And I thought I'm just in that place where I need to find myself and my routines again. In Aileen's case it was returning from vacation, but in my case it is starting a full-time job.

Ostatnio oglądałam filmik na kanale Lavendaire o odzyskiwaniu balansu i powrotu do codziennych rutyn, czy też ustalaniu nowych. I tak sobie pomyślałam, że jestem właśnie w takim miejscu, w którym muszę się odnaleźć na nowo. W przypadku Aileen był to powrót z wakacji, a w moim przypadku jest to rozpoczęcie pracy na pełen etat.


Even though in college I used to get up at 6:00 a.m., before starting work I had two months of getting up at whatever time I wanted, which often ended up getting up after 9:00 a.m., and on some days even at 10:00 a.m. As a result, switching from such a mode to the "wake up at 6:30 a.m." mode was a hard process for me ;p. I'm still getting used to it and feel that I still have a long way to go, but maybe it will be better in a while!

Mimo że na studiach wstawałam chwile po 6:00 rano, przed rozpoczęciem pracy miałam czas wstawania o jakiejkolwiek chcę godzinie, co często kończyło się wstawaniem po 9:00, a w niektóre dni nawet o 10:00. W związku z tym przerzucenie się z takiego trybu na tryb „pobudka o 6:30” było dla mnie ciężkim procesem ;p. Nadal się przyzwyczajam i mam poczucie, że jeszcze daleka droga przede mną, ale może za moment się to unormuje!


The second thing is my morning routine in general. In college and also in this time before starting my job, I would do yoga in the morning, meditate, have a slow breakfast and move on with the rest of my schedule. Now I get up, get dressed, wash my face and go out, which is absolutely not one of my favorite ways to have a morning ritual, but I've decided that I'd rather sleep longer and have a quick morning than have a yoga routine, meditation and breakfast at home but sleep less. Maybe this will change, but for now 6:30 a.m. seems like an awfully early hour to me, haha! Who would have thought that I used to get up at 5:45 a.m. ...

Druga sprawa to moja poranna rutyna ogółem. Na studiach i też w czasie przed pracą, robiłam rano jogę, medytowałam, jadłam na spokojnie śniadanie i ruszałam z dalszym planem dnia. Teraz wstaję, ubieram się, ogarniam twarz i wychodzę, co absolutnie nie należy do moich ulubionych sposobów na poranne rytuały, ale postanowiłam, że wolę spać dłużej i mieć szybki poranek, niż mieć jogową rutynę, medytację i śniadanie w domu kosztem snu. Może jeszcze mi się to zmieni, ale póki co 6:30 wydaje mi się strasznie wczesną godziną, haha! Kto by pomyślał, że kiedyś wstawałam o 5:45…


The last thing is my evenings - I come back from work between 5:30 and 6:00 p.m., we cook dinner together with Vivien, eat, talk and suddenly it's already 9:00 p.m. Where has the time gone? XD I have no idea. A nice change for my afternoons/evenings is my German classes, which I have twice a week after work. I decided to treat it as a me-time and have fun with it, even if I'm exhausted when I get back.

Ostatnia rzecz to moje wieczory – wracam z pracy między 17:30 a 18:00, gotujemy razem kolację z Vivien’em, jemy, rozmawiamy i nagle jest już 21:00. Gdzie ten czas uciekł? XD Sama nie wiem. Miłą odmianą są moje zajęcia z niemieckiego, które mam dwa razy w tygodniu po pracy. Postanowiłam traktować to jako me-time i mieć z tego radochę, nawet jeśli po powrocie jestem wykończona.


In my ideal world, I get up in the morning, do yoga, get dressed, take breakfast to work, and after work I have German classes, meet with friends and hang out with Vivien, plus I sleep 8h a day. Well, a day has only 24 hours, so somehow I have to choose what I actually want to do and what I have the energy for. But (!) I keep telling myself that it takes time to find a routine when working full time, and I'm sure I'll find what serves me best sooner than later.

And how are your morning and evening routines with a job? Do you have any patents? I'd love to be inspired by your recommendations :D

W moim idealnym świecie wstaję rano, robię jogę, ubieram się, biorę śniadanie do pracy, a po pracy mam niemiecki, spotykam się ze znajomymi i spędzam czas z Vivien’em, a do tego śpię 8h dziennie. No cóż, dzień ma tylko 24 godziny, więc jakoś muszę wybrać co rzeczywiście chcę robić i na co mam siłę. Ale (!) powtarzam sobie, że szukanie rutyny przy pracy na pełen etat zajmuje trochę czasu i na pewno znajdę to, co mi najbardziej służy w swoim czasie.

A jak Wasze rutyny poranne i wieczorne przy pracy? Macie jakieś swoje patenty? Chętnie się zainspiruję waszymi polecjakami :D

with love
Basia


PS Those photos have nothing to do with the text, but I would say they are beautiful and have somehow a connection with the word BALANCE :)

PS Zdjęcia nie mają nic wspólnego z treścią tego posta :p ale komponują się z myślą odszukiwania balansu na nowo :)

Saturday, July 6, 2024

Surprising things in Vienna


Time flies like crazy - I've been living in Vienna for over two months now! Although I don't feel it at all, but my sense of time is a bit messy lately, and I often feel like something happened a few days ago, but it's actually been a few weeks. Nevertheless, during all this time I have made various observations about life in Vienna, and I am going to tell you about them in today's post!

Czas leci jak szalony – mieszkam w Wiedniu już ponad dwa miesiące! Chociaż w ogóle tego nie czuję, ale moje poczucie czasu jest ostatnio zaburzone i często mam wrażenie, że coś wydarzyło się kilka dni temu, a to tak naprawdę już kilka tygodni. Niemniej jednak przez cały ten czas poczyniłam różne obserwacje na temat życia w Wiedniu, o których zamierzam Wam opowiedzieć w dzisiejszym poście!


Stores opened until 6 PM... on the weekend!

This is very intriguing, because I would expect stores to be open longer on the weekend, but they are not. Shopping malls, supermarkets and all sorts of stores are open in general until 6:00 PM, and not, as in Poland, until 9:00 or even 10:00 PM. But even though it might make you think that it makes your life more difficult, it’s not. But if at 5:45 PM you feel like going shopping then you rather have to wait until Monday. And on Sunday everything is closed!

Sklepy do 18:00… w weekend?!

Jest to bardzo intrygujące, bo można by się spodziewać, że w weekend sklepy będą otwarte dłużej, a nie są. Centra handlowe, supermarkety i różnego rodzaju sklepy są w głównej mierze otwarte do 18:00, a nie tak jak w Polsce do 21:00 czy nawet 22:00. Wbrew pozorom nie utrudnia to życia, ale jeśli o 17:45 stwierdzicie, że macie ochotę pójść zakupy to raczej musicie poczekać do poniedziałku. A w niedzielę wszystko zamknięte!


Swimming in the Danube

Yes, that's right, you can swim in the Danube! Which at first seemed absurd to me, because how can you swim in a river? Especially since in my mind I had an image of the Warta River from my hometown, which in no way encourages swimming. And here the water is clean and warm, there are little stairs to enter the water, zero currents and zero noise. I'm lucky that I live just 10 minutes by tram from the swimming area, so when it's warm, especially now, I go there very often!

Kąpielisko nad Dunajem

Tak, zgadza się, w Dunaju można się kąpać! Co początkowo wydawało mi się absurdalne, bo jak można kąpać się w rzece? Tym bardziej, że w mojej głowie miałam obraz Warty z mojego rodzinnego miasta, która w żadnym stopniu nie zachęca do kąpania. A tutaj woda jest czysta i ciepła, są schodki, pomosty, zero prądów i zero hałasu. Mam to szczęście, że mieszkam raptem 10 minut tramwajem od kąpieliska, więc jak jest ciepło, zwłaszcza teraz, to robię sobie krótkie wypady, żeby popływać!


Different work mode

Austrians work 40h a week, just like in Poland, but the hours are distributed differently. From Monday to Thursday they work 9h each day, including 30 min for lunch. That makes 34h in four days (lunch does not count as working time :p) of the 40h mandatory, so then they go to work on Friday for only 6h. This may seem interesting or strange because who wants to sit 9h at work, but the option to leave early on Friday is very pleasant. Disclaimer! It doesn’t apply to every type of job but in most cases it works like this.

Inny tryb pracy

Austriacy pracują 40h tygodniowo, tak jak w Polsce, ale godziny są rozłożone inaczej. Od poniedziałku do czwartku pracuje się po 9h, w tym 30 min jest na lunch. Jako że w ten sposób w ciągu czterech dni wyrabia się 34h (lunch nie wlicza się do czasu pracy :p) z 40h obowiązkowych, w piątek idzie się do pracy tylko na 6h. Może to się wydawać ciekawe, czy też chore bo kto chce siedzieć 9h w pracy, ale opcja wyjścia w piątek wcześniej jest bardzo przyjemna. Mini uwaga! Nie każda praca działa w takim trybie, ale w większości przypadków właśnie tak to działa.


Super public transport

And it really is! Most lines during rush hour run every 4-5 minutes, and the subway runs every 2 minutes. Even on weekends, public transportation works very well. This is a very nice change after living in a city where on the weekend a bus or tramway runs every 20 minutes :p.

Super komunikacja miejska

Mogę się podpisać pod tym stwierdzeniem rękoma i nogami – komunikacja jest naprawdę super. Większość linii w godzinach szczytu jeździ co 4-5 minut, a samo metro nawet co 2 minuty. Nawet w weekendy komunikacja miejska funkcjonuje bardzo dobrze. Jest to bardzo miła odmiana po życiu w mieście, w którym w weekend autobus czy tramwaj jeździ co 20 minut :p.

And that would be it! I think there will be more observations as time goes on, and when I collect a few, I'll be sure to share them :)

I to tyle, jak na razie! Myślę, że wraz z upływem czasu będą się pojawiać kolejne obserwacje, a jak zbiorę ich kilka, to na pewno się nimi podzielę :)

with love
Basia

Saturday, May 18, 2024

When things go in a different way than I wanted


It's been a third week in Vienna and a loooooot of different things have happened. And not all of them happened the way I wanted them to, so I figured out it was the perfect time to bring up this topic. I'm sure I'm not the only one who gets pissed off about things I have no control over, and I still want to have an influence on them and want them to go as I want them to.

Minął już trzeci tydzień w Wiedniu i wydarzyło się mnóstwoooo różnych rzeczy. I nie wszystkie wydarzyły się tak jak tego chciałam, więc stwierdziłam, że to idealny moment by poruszyć ten temat. Jestem przekonana, że nie ja jedna wkurzam się na rzeczy, na które nie mam wpływu, a i tak chcę mieć na nie wpływ i chcę żeby były po mojemu.


It was a time for various administrative processes - I had to register myself in Vienna, create an account, figure out the insurance thing ( which I still haven't understood) and get an Austrian number. Don't ask me why, or if I really had to do this. I had everything planned out in my head but at the end everything went bad…

Przyszedł czas na różne procesy administracyjne – musiałam się zarejestrować, utworzyć konto, ogarnąć ubezpieczenie ( którego nadal nie ogarnęłam) i jeszcze wykupić abonament na numer austriacki. Nie pytajcie mnie po co, dlaczego i czy rzeczywiście musiałam. W każdym razie miałam w głowie ułożony plan, który chciałam zrealizować i wszystko poszło się…


And the icing on the cake was my internet, or rather the lack of it, and a broken laptop, fortunately temporarily. In the midst of all this I was sinking in the ocean of my emotions, especially anger and frustration at everything around me. But did it do anything? Did it make me feel better? Well, no, only fatigue, because getting pissed off, frustrated is tiring. Nothing has changed by the fact I was mad, angry, frustrated.

A wisienką na torcie był mój internet, a raczej jego brak i zepsuty laptop, na szczęście chwilowo. W tym wszystkim targały mną emocje, szczególnie złość i frustracja na wszystko dookoła. Ale czy to coś dało? Oprócz zmęczenia, bo wkurzanie się, frustracja i inne niekomfortowe emocje są męczące, to w sumie nic. Nic się nie zmieniło przez to, że sobie poprzeklinałam, pozłościłam, pofrustrowałam.


And here comes the key point of the program, STOICISM, which I am learning very reluctantly, but it is beginning to bear fruit. There are some moments when a gentle voice in my head tells me "calm down Basia, can you control this? No, you can’t, so take a breath and let go of your anger. It will work out, sooner or later." Now I'm so smart, but most of the time I'm not, although sometimes I do!

I tu pojawia się kluczowy punkt programu, czyli STOICYZM, którego uczę się bardzo opornie, ale zaczyna to przynosić owoce. Mam takie momenty, gdy łagodny głos w mojej głowie mówi mi „spokojnie Basiu, czy masz na to wpływ? Nie, więc odetchnij i puść złość. To się ułoży, prędzej czy później”. Teraz jestem taka mądra, ale przez większość czasu nie jestem, chociaż czasem mi się zdarza!


What would I like to tell you with this text? That I also get frustrated, that I get annoyed and pissed off at things beyond my control, which consumes my energy and time. So if you also have such moments, remind yourself of this post and read it again - I hope it will make you feel that you are not alone with this :) Let it go, slowly :)

Co chciałabym przekazać tym tekstem? Że też się frustruję, że się irytuję i wkurzam na rzeczy na które nie mam wpływu, co pochłania moją energię i czas. Także jeśli też macie takie momenty, to przypomnijcie sobie o tym poście i przeczytajcie go jeszcze raz – mam nadzieję, że to pozwoli wam poczuć, że nie jesteście z tym sami :) Odpuśćcie, powoli :)

with love
Basia

Saturday, May 4, 2024

It’s the new beginning!


I can't believe I'm writing this, but I moved to Vienna. And it's for real! My adventure here began on Monday, April 29th - that day I arrived with the last backpack, and when my boyfriend came to pick me up at the train station I told him that I was finally here permanently and there’s no going back anymore. Two and a half years of a long-distance relationship is a very long time, and I am grateful to myself and him and us together for making it through this time and finally living together after an infinity of going back and forth.

Nie mogę uwierzyć, że to piszę, ale przeprowadziłam się do Wiednia. I to tak naprawdę! Moja przygoda tutaj zaczęła się w poniedziałek 29 kwietnia – tego dnia przyjechałam z ostatnimi bagażami i kiedy mój chłopak przyjechał po mnie na dworzec ze wzruszeniem powiedziałam mu, że w końcu jestem tu na stałe. Dwa i pół roku relacji na odległość to bardzo długo, i jestem przeogromnie wdzięczna sobie i jemu i nam wspólnie za to, że daliśmy radę, że przetrwaliśmy ten czas i że po niezliczonych podróżach w końcu mieszkamy razem.


I started quite relationship-wise, but that's not what this post is about ;P today I want to focus on a new chapter, which means life in Vienna. It's a good thing that I arrived just at the beginning of a new month, because I can start it with the thought "a new month in a new place", and thus build new habits and small traditions of daily life.

Zaczęłam dość związkowo, ale nie o tym jest ten post ;P dzisiaj chcę się skupić na nowym rozdziale, czyli życiu w Wiedniu. Dobrze się stało, że przyjechałam akurat na początek nowego miesiąca, bo mogę go zacząć z myślą „nowy miesiąc w nowym miejscu”, a co za tym idzie zbudować nowe nawyki i małe tradycje codzienności.


I will not pull the wool over your eyes - this moving out was not only associated with pleasant feelings. It was also associated with fear, uncertainty and stress. I don't know German, I don't know the people here, I don't have a job yet... a lot of unknowns and difficult thoughts. But (!) I decided to treat it as a challenge and find my paths in Vienna.

Nie będę wam mydlić oczu – ta przeprowadzka nie wiązała się tylko i wyłącznie z miłymi uczuciami. Wiązała się również ze strachem, niepewnością i stresem. Nie znam niemieckiego, nie znam ludzi, nie mam jeszcze pracy… dużo niewiadomych i trudnych myśli. Ale (!) postanowiłam potraktować jak wyzwanie i znaleźć moje właśnie ścieżki w Wiedniu.


What have I done so far? First, I went to a yoga class with a friend and decided to try out a few different places to see which one I like the most and go there regularly. I signed up for a German class! And I decided to make Sundays cake-days!
I'm slowly finding myself in this city and treading my paths – coffee ones, yoga ones, walking ones. There's still a lot to do, but I'm trying to keep a positive attitude! It will be fine :)

Co zrobiłam do tej pory? Po pierwsze poszłam z koleżanką na jogę i postanowiłam wypróbować kilka różnych miejsc, żeby zobaczyć, które mi się najbardziej podoba i tam chodzić regularnie. Zapisałam się na zajęcia z niemieckiego! I wymyśliłam, że niedziela będzie dniem pieczenia ciasta.
Powoli odnajduję siebie w tym mieście i wydeptuję moje ścieżki – kawiarniane, jogowe, spacerowe. Jeszcze dużo przede mną, ale staram się nastawiać pozytywnie! Będzie dobrze :)

with love
Basia
© Primineers. Design by FCD.